– Możliwe, że będzie potrzebny kolejny szczyt w sprawie unijnego budżetu – mówiła w piątek, przed drugą turą obrad, niemiecka kanclerz Angela Merkel. Poprzednia tura rozmów skończyła się fiaskiem w środku nocy z czwartku na piątek. Po godz. 16 pojawiły się przecieki o tym, że szczyt zakończył się bez porozumienia. Potwierdził to brytyjski rząd. Wielu ekspertów spodziewało się, że tak będzie, i prognozowało, że wkrótce przyjęte zostanie budżetowe prowizorium. Nie wiadomo jeszcze, kiedy odbędzie się kolejny szczyt poświęcony unijnemu budżetowi na lata 2014–2020. Być może stanie się to dopiero w lutym.
Pakt Merkel-Cameron?
W piątek punktem wyjścia do wznowionych rozmów unijnych przywódców była nieco zmieniona propozycja prezydenta UE Hermana Van Rompuya. Przewidywała ona wydatki w siedmioletniej perspektywie finansowej (w tzw. zobowiązaniach) wynoszące 973 mld euro, czyli o około 75 mld euro mniej w porównaniu z pierwotną propozycją Komisji Europejskiej. Dla Polski przypadłoby, w ramach polityki spójności, 72,4 mld euro, o 1,5 mld euro mniej niż w wyjściowym projekcie (ale za to więcej, niż w budżecie na lata 2007–2013, w którym dostaliśmy 68 mld euro).
Brytyjczycy byli jednak tą propozycją nieusatysfakcjonowani i domagali się dodatkowych cięć w unijnym budżecie wynoszących 50 mld euro. – Myślę, że nie poczyniliśmy jeszcze wystarczających postępów. To nie jest czas na przesuwanie pieniędzy z jednej części budżetu do drugiej – mówił brytyjski premier David Cameron. Zależało mu szczególnie na cięciach wydatków na unijną administrację. Podczas pierwszej tury obrad zirytował brukselskich urzędników, opisując wielkość ich wynagrodzeń oraz skalę przywilejów służbowych. Gdy przedstawiciele Francji skrytykowali wielkość tzw. rabatu brytyjskiego (ulgi w składce do UE), Cameron odgryzł się im, piętnując wysoki koszt utrzymywania siedziby Parlamentu Europejskiego w Strasburgu.
Przeciwne dużym cięciom budżetu były m.in. Francja, Włochy, Hiszpania i Polska. Zbliżone stanowisko do brytyjskiego prezentowały natomiast?Holandia, Dania i Szwecja. Według nieoficjalnych informacji z piątkowego popołudnia Niemcy (domagający się ścięcia wydatków o 30 mld euro w stosunku do propozycji Van Rompuya) zaczęli zbliżać swoje stanowiska negocjacyjne. To zła wiadomość dla premiera Donalda Tuska, który liczył na to, że kanclerz Merkel nie pozwoli zmniejszyć puli środków przeznaczonych dla Polski.
– Może rzeczywiście zamiast obiecywać w kampanii wyborczej konkretną kwotę (300 mld zł) wystarczyło powiedzieć o skali – mówił w Radiu Zet eurodeputowany PO?Jacek Protasiewicz.