Ich współwłaścicielami są klienci, którzy w zamian za swój wkład finansowy otrzymują do wykorzystania stosowną liczbę godzin. Dostawy już zaczęły i potrwają przez najbliższe dziesięć lat.
- Tym co sprawia, iż biznes ten jest interesujący i trudny to konieczność przeznaczenia względnie dużego kapitału na to, jak według twoich oczekiwań będzie wyglądał świat za kilka lat – przekonuje Jordan Hansell, prezes NetJets. Stawia on na nogi firmę, którą niegdyś Buffett określił jako swoje zmartwienie nr 1. Spółka ta od momentu jej zakupu w 1998 roku aż do 2009 r. przynosiła straty i zbankrutowałaby gdyby nie wsparcie finansowe uzyskane do spółki matki, czyli Berkshire Hathaway. Do jej poprawy jej kondycji walnie przyczynił się też David Sokol, były menedżer Berkshire Hathaway. Firma miała zbyt dużo maszyn, a w latach 2008-2011 jej flota skurczyła się o jedną piątą.
Do środy NetJets miał 520 maszyn do spółki z klientami, zaś zarządzał dalszymi 170 samolotami. Firma zdecydowała się kupić 225 maszyn i ma opcje nabycia dalszych 445.
– Jest bardzo trudno powiedzieć jak ostatecznie duża flota będzie w wyniku realizacji tych porozumień – wskazuje Hansell. Podkreśla, że gwarantują one dużą elastyczność, a w zależności od popytu firma może zwiększyć flotę, zmniejszyć bądź też pozostawić ją na obecnym poziomie co do liczby maszyn.
W czwartek zaczęły się dostawy samolotów Global 6000 produkowanych przez Bombardiera. NetJets chce wykorzystać rosnący popyt klientów na większe maszyny. Global 6000 zabierają na pokład 13 pasażerów i bez lądowania mogą pokonać takie trasy jak Nowy Jork-Moskwa ,czy Los Angeles – Hongkong.