Mocno taniały akcje włoskich banków. Walory UniCredit (właściciela Banku Pekao) spadały w ciągu dnia o ponad 5 proc. Rentowność włoskich obligacji dziesięcioletnich skoczyła do 4,9 proc. (w piątek sięgała 4,54 proc.).
Monti zapowiedział w weekend, że zrezygnuje po tym, jak tylko parlament przyjmie budżet na 2013 r. Dymisja może więc zostać złożona przez premiera tuż przed świętami. Prawdopodobnie pod koniec lutego odbędą się przyspieszone wybory parlamentarne, które mogą się stać szansą na ponowne zdobycie władzy przez byłego premiera Silvio Berlusconiego. To właśnie wycofanie poparcia technicznemu rządowi Montiego przez partię Berlusconiego Lud Wolności jest powodem obecnego kryzysu politycznego.
Berlusconi jest uznawany przez inwestorów za polityka, który zaniedbując potrzebne reformy przyczynił się do zaostrzenia kryzysu we Włoszech. W zeszłym roku zwolnił miejsce Montiemu w fotelu premiera, po tym jak rentowność włoskich obligacji przekroczyła „próg bólu" – poziom 7 proc. Berlusconi negatywnie ocenia politykę cięć fiskalnych prowadzoną przez gabinet Montiego. Nietrudno więc zrozumieć, dlaczego rynek tak nerwowo zareagował na perspektywę jego powrotu, nawet jeśli ten powrót nie jest jeszcze pewny (sondaże wskazują obecnie na zwycięstwo wyborcze centrolewicy, a więc głównego przeciwnika Berlusconiego). Włochy znowu są źródłem niepewności.
– Walka wyborcza będzie ostra. W oczach rynków finansowych Włochy potrzebują dokończyć program reform, by polepszyć perspektywę długoterminowego wzrostu gospodarczego. W krótkim terminie uwaga inwestorów będzie skupiona na aukcjach włoskiego długu – twierdzi Fabio Fois, strateg banku Barclays.
– Wizerunek Włoch znacznie się poprawił dzięki rządowi Montiego. To może się teraz odwrócić. Berlusconi wielokrotnie mówił, że należy rozważyć korzyści i zagrożenia wynikające z ewentualnego wyjścia kraju ze strefy euro – przypomina Riccardo Barbieri, główny europejski ekonomista Mizuho International.