Senat USA odrzucił w poniedziałek kolejny projekt nowej ustawy budżetowej autorstwa Partii Republikańskiej, wprowadzający zmiany w finansowaniu powszechnej służby zdrowia. Za było 54 senatorów, przeciw - 46. Wcześniej projekt zatwierdziła zdominowana przez Republikanów Izba Reprezentantów. W efekcie dzisiaj od godziny 6.00 czasu polskiego, rząd USA wstrzymał pracę.
Jak na ten impas zareagują amerykańskie indeksy? Tego dowiemy się dopiero po południu, kiedy rozpoczną się notowania na giełdach w Nowym Jorku. Sytuacja w Waszyngtonie nie jest jednak obojętna i już od dłuższego czasu gracze indeksują wpływ wczorajszej decyzji na rynki. Widać to we wczorajszych wynikach.
Poniedziałkową sesję wszystkie główne indeksy kończyły na minusie. Dow Jones Industrial spadł o 0,84 proc., do 15.129,67 pkt. S&P 500 Comp. stracił 0,60 proc. i wyniósł 1.681,55 pkt. Nasdaq spadł o 0,27 proc., do 3.771,48 pkt. Analitycy uspokajają jednak, że patrząc na dane historyczne nie należy się spodziewać pogromu na giełdach. W analogicznych sytuacjach, , gdy były problemy budżetowe, a od 1976 r. było ich łącznie 17, trwających od jednego do 21 dni. Żadna nie wywołała większego zamieszania na rynku. Średni spadek indeksu Standard & Poor's 500 podczas takich okresów, trwających 10 dni lub dłużej, wynosił ok. 2,5 proc.
- Jeśli rząd przerwie pracę na dwa dni światowa gospodarka nie zatrzyma się. Taka sytuacja może nawet stanowić okazję do zakupów na giełdach - mówi Ron Florance, ekonomista Wells Fargo Private Bank.
Spokojnie do sytuacji podchodzą także rynki walutowe. Wprawdzie brak porozumienia sprawił, że inwestorzy ostrożniej niż zwykle podchodzą do dolara to jednak muszą oni pamiętać, że Ameryka to nie wszystko. Gracze walutowi patrzą nie tylko na Waszyngton, ale także na dzisiejsze odczyty indeksów PMI gospodarek krajów strefy euro oraz sytuację we Włoszech. W efekcie obserwujemy umocnienie się euro do dolara, ale nie można jeszcze mówić o trendzie wzrostowym.