W USA po raz pierwszy od 17 lat doszło do tzw. zamknięcia rządu (government shutdown). Blisko 800 tys. cywilnych pracowników administracji federalnej zostało wysłanych na przymusowe, bezpłatne urlopy. Zamknięto m.in. parki narodowe, muzea i większość urzędów. Doszło do tego, gdyż kontrolujący Izbę Reprezentantów republikanie nie zdołali na czas porozumieć się z kontrolującymi Senat demokratami w sprawie budżetu na rozpoczęty we wtorek nowy rok finansowy. Główną kością niezgody okazały się proponowane przez republikanów zmiany w obamowskiej ustawie reformującej służbę zdrowia (tzw. Obamacare, zmuszającej Amerykanów do wykupywania ubezpieczenia zdrowotnego).
Rynkowe konsekwencje
Walutą, która najmocniej odczuła zamknięcie rządu w USA, był oczywiście dolar. Jego kurs osłabł w ciągu dnia do prawie 1,36 USD za 1 euro, czyli do poziomu z lutego 2013 r. Dolar osłabił się też do najniższego od 19 miesięcy poziomu wobec franka szwajcarskiego. – Zamknięcie rządu jest negatywne dla dolara, gdyż zawirowania fiskalne sprawiają, że Rezerwa Federalna będzie mniej skłonna ograniczać program QE – ocenia Alvin Tan, strateg walutowy z Societe Generale.
Rynek akcji przyjął jednak polityczno-fiskalny wstrząs w USA dosyć spokojnie. We wtorek po południu większość europejskich indeksów giełdowych lekko zyskiwała, odrabiając straty z poniedziałku. Nowojorski indeks S&P 500 zyskiwał na początku sesji 0,4 proc.
– Inwestorzy spodziewają się obecnie, że tymczasowe zamknięcie rządu będzie krótkie i wyrządzi małe szkody gospodarce amerykańskiej. Oczywiście będziemy potrzebowali właściwych sygnałów z Waszyngtonu, by inwestorzy czuli się wystarczająco pewnie – wskazuje Joe Rundle, analityk z ETX Capital.
Od 1976 r. doszło do 17 przypadków zamknięcia rządu w USA. Najdłużej trwało ono na przełomie 1995 i 1996 r. – aż 21 dni. W przypadku okresów zamknięcia rządu trwających 10 dni lub dłużej, średnie spadki indeksu S&P 500 wynosiły zaledwie 2,5 proc. Analitycy wskazują jednak, że obecne zamknięcie rządu może skutkować dużą zmiennością na rynkach, gdyż obie strony budżetowego sporu są mało skłonne do kompromisu.