Euforia na rynkach związana z porozumieniem pozwalającym na podwyższenie limitu długu USA nie trwała długo. Co prawda w środę nowojorski indeks S&P 500 zyskał 1,4 proc., ale w czwartek zaczął sesję od niewielkich spadków. Większość europejskich indeksów giełdowych lekko traciła po południu, a dolar osłabł wobec euro do najniższego poziomu od stycznia 2013 r.
– Rynki akcji nie świętują już umowy między republikanami a demokratami. Skupiają się natomiast na kwestii tego, czy rating USA zostanie zmieniony. Agencja Fitch skłania się ku jego obniżce, a jak inne pójdą za nią, możemy mieć powtórkę z sierpnia 2011 r. – wskazuje David Madden, analityk z IG Markets. Chińska agencja Dagong obcięła w czwartek rating USA o jeden stopień do poziomu A-.
Odłożony problem
Wielu inwestorów ma również poczucie, że rozwiązanie kryzysu budżetowego w USA jest tylko tymczasowe. Porozumienie osiągnięte przez przywódców demokratów i republikanów z Senatu (przegłosowane w nocy z środy na czwartek przez Izbę Reprezentantów i ekspresowo podpisane przez prezydenta) przewiduje przywrócenie finansowania dla administracji federalnej do 15 stycznia i podwyżkę limitu zadłużenia do 7 lutego. Specjalna komisja złożona z kongresmenów i senatorów obu partii ma do 13 grudnia przygotować dziesięcioletni plan reform fiskalnych.
– O ile krótkoterminowa niepewność znika, o tyle możliwe jest, że na początku przyszłego roku znowu będziemy przechodzić przez ten sam cyrk – ocenia Michael Hewson, analityk z CMC Markets.
Do pesymizmu skłania sytuacja wewnątrz Partii Republikańskiej. W środę Johnowi Boehnerowi, republikańskiemu przewodniczącemu Izby Reprezentantów, nie udało się zyskać poparcia całości partyjnej reprezentacji dla podniesienia limitu zadłużenia. „Za" było tylko 87 republikańskich kongresmenów, przeciw aż 144. Do końca opierali się przedstawiciele ruchu Tea Party chcący wymusić na Obamie złagodzenie kontrowersyjnej reformy ubezpieczeń zdrowotnych (tzw. Obamacare).