Dania zamienia się w mini-Szwajcarię Północy

Waluty › Inwestorzy mogą testować powiązanie korony duńskiej z euro. Bank centralny w Kopenhadze nie chce jednak z niego rezygnować.

Aktualizacja: 06.02.2017 23:39 Publikacja: 17.02.2015 14:21

Helle Thorning-Schmidt, socjaldemokratyczna premier Danii od 2011 r., może się cieszyć z tego, że go

Helle Thorning-Schmidt, socjaldemokratyczna premier Danii od 2011 r., może się cieszyć z tego, że gospodarka jej kraju przyspiesza, a popyt na duński dług jest bardzo duży.

Foto: Bloomberg

Waluty › Inwestorzy mogą testować powiązanie korony duńskiej z euro. Bank centralny w Kopenhadze nie chce jednak z niego rezygnować.

Hubert Kozieł

[email protected]

Gdy Szwajcarski Bank Narodowy (SNB) przestał w połowie stycznia bronić kursu minimalnego franka do euro, wielu inwestorów zadawało sobie pytanie, kiedy taką niespodziankę rynkom sprawi Duński Bank Narodowy (DNB). Dania jest obecnie jedyną rozwiniętą gospodarką, której waluta jest powiązana z euro, i do tego coraz częściej jest traktowana jako bezpieczna przystań. Bank SEB, największy skandynawski trader walutowy, musiał więc po nagłej decyzji SNB usilnie przekonywać klientów, że duński bank centralny w podobny sposób nie zaskoczy rynków. Zarówno władze Duńskiego Banku Narodowego, jak i przedstawiciele kopenhaskiego rządu zabrali się do intensywnego przekonywania inwestorów, że wszystko jej pod kontrolą. – Sztywny kurs walutowy jest niezbywalnym elementem duńskiej polityki gospodarczej od 1982 r. – deklarował Lars Rohde, prezes banku centralnego Danii.

Ekonomiści wskazują jednak, że zadanie utrzymania sztywnego kursu będzie coraz trudniejsze – w obliczu wielkiego programu QE rozpoczętego przez Europejski Bank Centralny. „DNB wydaje się być pod podobną presją jak SNB. Tak jak w przypadku franka inwestorzy kupują korony duńskie, wierząc, że są one bezpiecznymi aktywami. To tworzy presję na powiązanie kursowe korony z euro" – twierdzą analitycy Capital Economics.

Rzeka kapitału

By wyhamować napływ kapitału do Danii, DNB obciął na początku lutego stopę certyfikatów na depozyty do minus 0,75 proc. z 0,5 proc. Była to już czwarta jej obniżka w ciągu trzech tygodni. Stopy procentowe w Danii stały się ujemne jesienią zeszłego roku, ale nie był to pierwszy tego typu eksperyment. Spadły one poniżej zera w 2012 r., w związku z kryzysem w strefie euro, i pozostawały ujemne przez 2013 r. i wiosnę 2014 r. Teraz są najniższe w historii i niewykluczone, że spadną jeszcze bardziej.

W styczniu DNB dokonał interwencji na rynkach walutowych wartych ponad 100 mld koron (ponad 56 mld zł). Jego rezerwy wzrosły do rekordowego poziomu 565 mld koron, czyli około 30 proc. PKB Danii. Daleko im jeszcze do poziomu szwajcarskiego (blisko 80 proc. PKB), ale ich przyrost i tak jest szokująco duży. W okresie największego zaognienia kryzysu w strefie euro w 2012 r. zwiększyły się one bowiem zaledwie o 20 mld koron, a w listopadzie 2008 r., czyli gdy pękał cały zachodni system finansowy, wzrosły o 80 mld koron.

O wielkim popycie na duńskie aktywa świadczy również sytuacja na rynku długu. Rentowność duńskich obligacji pięcioletnich wynosiła w zeszłym tygodniu minus 0,4 proc. Papiery dziesięcioletnie miały wówczas rentowność wynoszącą 0,1 proc. Spośród wszystkich państw świata niższą rentowność dziesięciolatek ma tylko Szwajcaria – jest ona ujemna, co teoretycznie oznacza, że inwestorzy muszą dopłacać rządowi Szwajcarii za możliwość ich trzymania. Duński rząd anulował zaplanowane na ten rok aukcje obligacji, gdyż zdołał już pokryć w całości swoje potrzeby pożyczkowe na 2015 r. Emitowane przez niego obligacje są tym atrakcyjniejsze, że posiadają najwyższy rating AAA. Analitycy wskazują więc, że rząd może równie szybko i łatwo zdobyć finansowanie na 2016 r., a nawet na 2017 r.

– Można się spodziewać, że rentowność duńskich obligacji dziesięcioletnich spadnie poniżej zera. Jeszcze kilka tygodni temu byłoby to potraktowane jako mocno przesadzona prognoza, ale teraz już nie. Jeśli rentowności dziesięciolatek staną się ujemne, pozostaną takie przez jakiś czas – uważa Arne Lohmann Rasmussen, szef działu analiz rynku obligacji w Danske Banku.

Dosyć dobrze radzi sobie również kopenhaska giełda. Jej główny indeks OMX Copenhagen wzrósł od dołka z października o 16 proc. Co prawda to stosunkowo niewielki i mało płynny rynek, ale i nim zainteresowali się inwestorzy.

Kapitał płynie do Danii nie tylko dlatego, że spekulanci chcą przetestować powiązanie korony z euro. Ta skandynawska monarchia jest traktowana jako bezpieczna przystań również dlatego, że jej gospodarka radzi sobie dobrze na tle strefy euro.

„Duńska gospodarka jest na dobrej drodze. Co prawda wzrost PKB w 2014 r. nie był imponujący, ale zeszły rok był pierwszym pełnym rokiem wzrostu gospodarczego od 2011 r. Spodziewamy się, że wzrost przyspieszy w nadchodzących latach i będzie szczególnie wspierany przez spadające ceny ropy. Deficyt finansów publicznych pozostanie w tym i w przyszłym roku na poziomie niższym niż 2,5 proc." – prognozują analitycy Danske Banku. Ich przewidywania mówią, że duński PKB wzrośnie w 2015 r. o 1,6 proc., a w 2016 r. o 2 proc. Komisja Europejska spodziewa się zwyżki odpowiednio o 1,7 proc. i 2,1 proc. Dania ma się więc wówczas rozwijać wolniej niż Polska (odpowiednio 3,2 i 3,4 proc.), ale szybciej niż strefa euro (1,3 i 1,9 proc.) i Niemcy (1,5 i 2 proc.). To samo w sobie przyciąga uwagę inwestorów.

Finansowe eksperymenty

Duński bank centralny z pewnością szybko nie skapituluje pod presją rynków. O ile w 2011 r. Szwajcarski Bank Narodowy wyraźnie dał do zrozumienia, że powiązanie franka z euro jest tymczasowe, o tyle Duńczycy traktują powiązanie korony z unijną walutą jako stałe. Funkcjonuje ono od początku istnienia strefy euro – wcześniej korona była powiązana z marką niemiecką. Ten mechanizm jest jednym z fundamentów duńskiej polityki gospodarczej i trudno sobie wyobrazić, by bank centralny z niego zrezygnował. Utrzymywanie powiązania kursowego może go jednak zmuszać do sięgania po coraz bardziej niekonwencjonalne działania, w tym obniżanie stóp coraz głębiej do „negatywnego terytorium".

– Naszym zdaniem bank centralny obroni kurs korony wobec euro. By to zrobić, będzie on musiał jednak sięgnąć głębiej do swojego arsenału. To oznacza więcej obniżek stóp oraz interwencji na rynku walutowym – twierdzi Helge Pedersen, główny ekonomista banku Nordea.

Część ekonomistów spodziewa się, że DNB może sięgnąć również po ilościowe luzowanie polityki pieniężnej (QE). „Bank centralny nie będzie wahał przed dalszymi cięciami stóp. Inne działania mogą obejmować bezpośrednie zakupy rządowych obligacji, a nawet papierów powiązanych z rynkiem hipotecznym" – wskazują analitycy Jyske Banku.

Można się również spodziewać, że w Danii ożywi się dyskusja na temat sensowności dalszego powiązania korony z euro. Dotychczas kwestie polityki pieniężnej były niemal nieobecne w debacie publicznej. Żartowano nawet, że politycy, ekonomiści i dziennikarze w Danii zapomnieli, że taka polityka istnieje.

Niewielkie niebezpieczeństwo

Co by się stało, gdyby jednak DNB zdecydował o porzuceniu powiązania korony z euro? Najprawdopodobniej rynkowe zamieszanie nie rozlałoby się zbyt szeroko po europejskich rynkach. Z pewnością niektórzy traderzy straciliby na nagłym skoku kursu korony, inni by na tym dużo zarobili, ale poza spekulantami i duńskimi eksporterami niewiele osób by się przejęło tymi zawirowaniami. Według danych bazylejskiego Banku Rozliczeń Międzynarodowych w 2013 r., czyli w roku, dla którego są ostatnie pełne dane, transakcje z udziałem korony duńskiej stanowiły zaledwie 0,4 proc. obrotów na światowym rynku walutowym. Duńska waluta była wówczas mniej popularna niż np. meksykańskie peso. W tym samym roku transakcje z udziałem franka stanowiły 2,6 proc. obrotów na światowym rynku walut. Dania nie stanowi więc dużego zagrożenia dla inwestorów, ale tamtejsze eksperymenty warto obserwować.

 

 

Duńczykom nie spieszy się do strefy euro, choć łatwo mogą tam wejść

Dania wywalczyła w Traktacie z Maastricht z 1992 r. klauzulę, że nie będzie musiała przyjmować wspólnej europejskiej waluty. Kurs korony powiązano jednak z euro w 1999 r. w ramach mechanizmu ERM II, będącego jednym z elementów przygotowań do wejścia do unii walutowej. W ramach niego kurs porusza się w korytarzu pomiędzy 7,29252 a 7,62824  DKK za 1 euro. W 2000 r. odbyło się referendum na temat przystąpienia Danii do strefy euro. 53 proc. głosujących opowiedziało się przeciw. Później wielokrotnie pojawiały się inicjatywy zwołania powtórnego referendum, ale ostatecznie się na to nie zdecydowano. Choć większość głównych partii politycznych popiera ewentualne wejście Danii do eurolandu (przeciw jest nacjonalistyczna Duńska Partia Ludowa i lewicowa Socjalistyczna Partia Ludowa), to kryzys sprawił, że takie pomysły nie wywołują entuzjazmu elektoratu. hk

Gospodarka światowa
Szwajcarski bank centralny mocno tnie stopy
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Gospodarka światowa
Zielone światło do cięcia stóp
Gospodarka światowa
Inflacja w USA zgodna z prognozami, Fed może ciąć stopy
Gospodarka światowa
Rządy Trumpa zaowocują wysypem amerykańskich fuzji i przejęć?
Materiał Promocyjny
Cyfrowe narzędzia to podstawa działań przedsiębiorstwa, które chce być konkurencyjne
Gospodarka światowa
Murdoch przegrał w sądzie z dziećmi
Gospodarka światowa
Turcja skorzysta na zwycięstwie rebeliantów