Waluty › Inwestorzy mogą testować powiązanie korony duńskiej z euro. Bank centralny w Kopenhadze nie chce jednak z niego rezygnować.
Hubert Kozieł
Gdy Szwajcarski Bank Narodowy (SNB) przestał w połowie stycznia bronić kursu minimalnego franka do euro, wielu inwestorów zadawało sobie pytanie, kiedy taką niespodziankę rynkom sprawi Duński Bank Narodowy (DNB). Dania jest obecnie jedyną rozwiniętą gospodarką, której waluta jest powiązana z euro, i do tego coraz częściej jest traktowana jako bezpieczna przystań. Bank SEB, największy skandynawski trader walutowy, musiał więc po nagłej decyzji SNB usilnie przekonywać klientów, że duński bank centralny w podobny sposób nie zaskoczy rynków. Zarówno władze Duńskiego Banku Narodowego, jak i przedstawiciele kopenhaskiego rządu zabrali się do intensywnego przekonywania inwestorów, że wszystko jej pod kontrolą. – Sztywny kurs walutowy jest niezbywalnym elementem duńskiej polityki gospodarczej od 1982 r. – deklarował Lars Rohde, prezes banku centralnego Danii.
Ekonomiści wskazują jednak, że zadanie utrzymania sztywnego kursu będzie coraz trudniejsze – w obliczu wielkiego programu QE rozpoczętego przez Europejski Bank Centralny. „DNB wydaje się być pod podobną presją jak SNB. Tak jak w przypadku franka inwestorzy kupują korony duńskie, wierząc, że są one bezpiecznymi aktywami. To tworzy presję na powiązanie kursowe korony z euro" – twierdzą analitycy Capital Economics.