Ekonomiści coraz częściej zadają sobie pytanie, a co jeśli "grexit" wyjdzie Grekom na dobre, a powrót drachmy spowoduje, że kraj ponownie wróci na drogę wzrostu gospodarczego.
Powyższy scenariusz nie jest zbyt często analizowany i nie ma się czemu tutaj dziwić. Po pierwsze dla wielu brzmi on jak skrzyżowanie pobożnych życzeń ze science-fiction, a po drugie dlatego, że jego realizacja byłaby spełnieniem najczarniejszych snów przywódców i twórców strefy euro. Dlatego przeważającym i najczęściej opisywanym scenariuszem jest ten który wskazuje, że odrzucenie w niedzielnym referendum warunków wierzycieli i ewentualny grexit uczyni z Aten pierwszego pariasa rynków finansowych oraz popchnie kraj w stronę jeszcze większej zapaści gospodarczej
Pytanie jednak, co by było gdyby? Zakładany scenariusz, w którym Grecy mówią "nie", decydują się na grexit (to musi być decyzja Aten, gdyż nie ma prawnej możliwości, by wyrzucić kogoś ze strefy euro) i po kilku latach banicji powracają na ścieżkę wzrostu gospodarczego napędzanego tanią drachmą, wzięli pod lupę ekonomiści z Uniwersytetu w Oxfordzie oraz Citigroup. Wnioski są dosyć ciekawe.
- Z ekonomicznego punktu widzenia, największym zagrożeniem dla strefy euro jest udany grexit, który pozwoli Grecji wrócić na ścieżkę wzrostu gospodarczego - tłumaczy Ben May, Uniwersytetu w Oxfordzie. - W takiej sytuacji dalsza fragmentacja strefy euro jest bardziej niż pewna - dodaje.
W praktyce oznacza to tyle, że dla eurofanów strefy euro już lepiej byłoby, gdyby na siłę zmusili Ateny do pozostania przy wspólnej walucie. Ewentualny rozkwit Grecji po grexicie byłby wodą na młyn wszystkich przeciwników polityki zaciskania pasa, jaką na całą Europę eksportuje dzisiaj Berlin. Bo jak w takiej sytuacji zmusić Włochów czy Hiszpanów do kontynuowania cięć i oszczędności, skoro tuż pod nosem będziemy mieli Grecję, która odrzuciła międzynarodowy dyktat i dobrze jej z tym.