Potrzebne są do tego zgody wszystkich parlamentów w strefie euro, a ich uzyskanie wcale nie jest pewne. I to w krajach najbardziej zainteresowanych realizacją tego porozumienia – w Niemczech, które najwięcej wyłożą na trzeci już pakiet, tym razem szacowany na ponad 86 mld euro, i w Grecji, która bez tych pieniędzy na pewno zbankrutuje.

Ta niepewność co do losów pomocy sprawiła, że obligacje greckich banków poddane były w poniedziałek znaczącej przecenie. Papiery Eurobank Ergasias z terminem zapadalności w 2018 r. staniały o 32 proc., a zapadające w 2017 r. obligacje Pireus Bank straciły 27 proc. W ten sposób inwestorzy zareagowali na wypowiedź szefa Eurogrupy i holenderskiego ministra finansów, który zapewnił, że depozytariusze greckich banków nie poniosą żadnych strat w wyniku koniecznej restrukturyzacji tamtejszego systemu finansowego. Obligatariusze uznali, że ktoś jednak będzie musiał stracić i tym razem może trafić na nich.

Na razie wszystko w rękach parlamentarzystów. Kanclerz Angela Merkel odwołała podróże do Włoch i do Brazylii, by z Berlina zapobiegać największej rewolcie w jej własnej partii. Cały zarząd CDU został zmobilizowany, by do środy, na kiedy wyznaczono głosowanie nad greckim pakietem, wyperswadować potencjalnym przeciwnikom zajęcie takiego stanowiska.

Grecki minister energii Panos Skourletis opowiedział się za wystąpieniem o wotum zaufania dla rządu po tym, jak w piątek prawie jedna trzecia posłów Syrizy nie poparła w głosowaniu porozumienia o pomocy finansowej dla Grecji. Parlament zaakceptował je dzięki głosom opozycji.