Jen jest w tym roku najsilniejszą spośród walut krajów G10. I to pomimo wprowadzenia w styczniu ujemnych stóp procentowych przez Bank of Japan. Od początku stycznia lokalna waluta umocniła się względem dolara aż o 8,5 proc. (kurs USD/JPY wynosi 110). Fenomen nadzwyczajnej siły jena należy tłumaczyć poprzez pryzmat tzw. bezpiecznej przystani. Japońska waluta jak magnes przyciąga kapitał w okresie wzrostu niepokojów inwestorów.

Postępujące umocnienie waluty - delikatnie mówiąc - nie sprzyja gospodarce. Silny jen osłabia bowiem pozycję konkurencyjną japońskich eksporterów, na globalnych rynkach zbytu. Rosnące obawy, najlepiej oddaje fatalne zachowanie giełdy w Tokio. Środa była siódmym z rzędu dniem spadku kursu indeksu Nikkei225. To najdłuższa spadkowa passa pod rządami obecnego premiera Shinzho Abe, które rozpoczęły się w 2012 r.

Giełdowe spadki uszczuplają portfele przeciętnych „ciułaczy". Szkodzą także przyszłym emerytom. Wyniki inwestycyjne GPIF, największego na świecie państwowego funduszu emerytalnego, są mocno uzależnione od kondycji na tokijskiej giełdzie. Prawdopodobnie rok obrotowy zakończony w marcu, był dla GPIF najgorszy od czasów wybuchu kryzysu finansowego (2007).

Analitycy SMBC Nikko Capital Markets szacują, że fundusz zaraportuje za ten okres stratę w wysokości 54 mld dolarów (201 mld PLN). Jak łatwo zauważyć ta kwota przewyższa skumulowane aktywa polskich OFE (133,4 mld PLN).