W czerwcu, jak wynika z opublikowanych we wtorek danych, deficyt handlowy Wielkiej Brytanii sięgnął 5,1 mld funtów, w porównaniu do 4,2 mld funtów w maju. Tymczasem ekonomiści spodziewali się, że nadwyżka importu nad eksportem wyniesie 2,6 mld funtów, co oznaczałoby jej lekki wzrost w stosunku do wstępnych szacunków majowych, wskazujących na deficyt rzędu 2,3 mld funtów.

- Te dane pokazują, że potrzeba lat, a nie miesięcy, aby deprecjacja waluty podbiła tempo wzrostu gospodarki. Choć deprecjacja funta szterlinga rozpoczęła się w listopadzie ub.r., deficyt handlowy Wielkiej Brytanii wyniósł w całym II kwartale br. 12,5 mld funtów, w porównaniu do 12 mld funtów w I kwartale – napisał w komentarzu Samuel Tombs, główny ekonomista ds. brytyjskiej gospodarki w Pantheon Macroeconomics.

- Nadzieje na to, że boom eksportowy pomoże złagodzić negatywny wpływ Brexitu na popyt wewnętrzny są nieuzasadnione – podkreślił Tombs, przypominając, że w przeszłości osłabienie funta zwiększało eksport netto po około dwóch latach. Tyle czasu było potrzeba na renegocjację kontraktów i ukończenie inwestycji przez eksporterów. – Obawiam się, że tym razem na ożywienie w eksporcie będzie trzeba czekać nawet dłużej, bo eksporterzy nie będą skłonni do inwestowania w moce wytwórcze dopóki nie będą wiedzieli, jakie będą warunki handlu między Wielką Brytanią a innymi krajami – dodał ekonomista z firmy analitycznej Pantheon Macroeconomics.

- Sondaże wśród przedsiębiorców sugerują, że wzrost eksportu w kolejnych miesiącach będzie też niemrawy. Spadek kursu funta w końcu pomoże eksportowi, ale w kontekście ospałego wzrostu wymiany handlowej na świecie i niepewności co do stosunków handlowych Wielkiej Brytanii z partnerami handlowymi, poprawa nie będzie szybka – zgadza się Ruth Gregory, ekonomistka z Capital Economics.

Od jesieni ub.r. funt osłabił się w stosunku do euro o około 19 proc., do najniższego poziomu od 2013 r. W stosunku do dolara brytyjska waluta jest najsłabsza od lat 80.