We wrześniu, kiedy Donaldowi Trumpowi wiodło się w kampanii prezydenckiej peso miało się prawie najgorzej, gdyż inwestorzy uznali, iż meksykańska waluta ucierpi podczas jego prezydentury ze względu na zapowiadane przewartościowanie relacji z Meksykiem. Jej notowania do dolara amerykańskiego obsuwały się dzień po dniu.
Jednak niektóre fundusze uznały wówczas, że peso zostało przecenione nadmiernie i postanowiły w nie zainwestować. Teraz tacy gracze jak Callaway Capital Management, North Asset Management, One River Asset Management, czy Sagil Capital mają okazję do zainkasowania szybkich zysków. Meksykańskie peso, które we wrześniu obsunęło się do rekordowo niskiego poziomu w październiku zyskało około 5 proc.
Wprawdzie fundusze hedgingowe w tej grze kierowały się też różnymi motywami, ale wspólnym mianownikiem było przeświadczenie zarządzających, iż rynek przecenia szanse zwycięstwa Donalda Trumpa w listopadowych wyborach prezydenckich.
- Jest wiele innych powodów by polubić Meksyk , ale Trump ułatwił sprawę – wskazuje Daniel Freifeld, partner w waszyngtońskim funduszu Callaway. Podkreśla takie czynniki, jak niska inflacja, czy zdolność meksykańskiego rządu dostosowania polityki do niższych wpływów ze sprzedaży ropy naftowej. Freifeld zdradza też, iż obstawia peso za pośrednictwem koszyka akcji i obligacji denominowanych w meksykańskiej walucie.
Peso stało się swoistym barometrem pokazującym stopień zaniepokojenia inwestorów wynikiem wyborów prezydenckich w USA. Traci, kiedy szanse Trumpa rosną, i zyskuje, kiedy odwraca się od niego fortuna.