Rządowa propozycja przewiduje, że fundusz będzie mógł inwestować na giełdzie do 70 proc. swojego portfela, gdy obecnie może przeznaczyć na to maksymalnie do 60 proc. W rękach norweskiego funduszu znajduje się obecnie 2,3 proc. akcji firm notowanych na europejskich rynkach i 1,3 proc. papierów spółek w skali całego światowego rynku akcji.

Zmniejszyć się ma się za to udział obligacji w portfelu, który wynosi 35 proc. Ultraniska, czasem więc ujemna, rentowność państwowego długu wielu krajów przyczyniała się w ostatnich latach do tego, że inwestycje te przynosiły norweskiemu funduszowi rozczarowującą stopę zwrotu. Kierownictwo tej instytucji namawiało więc rząd, by zwiększyć udział akcji w portfelu do 75 proc. Oystein Olsen, prezes norweskiego banku centralnego, apelował zaś ostatnio, by ograniczyć ilość pieniędzy z funduszu, która może być przeznaczana na zasilanie państwowego budżetu. Wskazywał, że ewentualny duży spadek cen ropy i negatywne stopy procentowe teoretycznie mogą w ciągu dziesięciu lat doprowadzić do zmniejszenia kapitału funduszu o połowę. Rząd przychylił się do tych argumentów i chce, by do budżetu mogło trafiać maksymalnie 3 proc. środków funduszu rocznie. Obecnie parlament może zasilać budżet 4 proc. kapitału funduszu rocznie.

– Globalny Rządowy Fundusz Emerytalny ma długi horyzont inwestycyjny. Oceny dotyczące udziału akcji w jego portfelu są więc oparte na rozważaniach dotyczących długiego terminu, w tym tych dotyczących spodziewanych stóp zwrotu i ryzyka – zapewnia Siv Jensen, norweski minister finansów. Przypomina, że dwie niezależne komisje oceniły, iż stopy zwrotu funduszu będą spadać przy obecnym modelu jego funkcjonowania, więc musi się on dostosować do nowych warunków.