Chiny i Australia znalazły się na strategicznym kursie kolizyjnym

Działania rządu w Canberze mające postawić tamę próbom chińskiej infiltracji instytucji państwowych skłoniły Pekin do sięgnięcia po handlowe szykany wobec australijskich eksporterów.

Publikacja: 25.06.2018 14:17

Chiny i Australia znalazły się na strategicznym kursie kolizyjnym

Foto: GG Parkiet

W cieniu amerykańsko-chińskiego konfliktu handlowego tli się na Pacyfiku spór mogący przynieść równie spektakularne konsekwencje: starcie pomiędzy Australią a Chinami. Na pierwszy rzut oka ten konflikt nie miał prawa nigdy się wydarzyć. Oba kraje bowiem niesłychanie mocno uzupełniają się gospodarczo. Do Chin idzie aż 35 proc. australijskiego eksportu. Australia jest podobnie mocno uzależniona od chińskiego rynku jak grupa surowcowych gospodarek z Trzeciego Świata, takich jak Demokratyczna Republika Konga, Iran czy Angola. Chińczycy przez lata wykupywali na pniu australijską rudę żelaza, węgiel, wełnę, wołowinę czy wino. Chiny odpowiadają również za ok. 25 proc. australijskiego importu. Bilans tej wymiany jest bardzo korzystny dla biznesu z Antypodów. Australia miała w zeszłym roku nadwyżkę w handlu dobrami z ChRL wynoszącą prawie 30 mld USD. Jej eksport do Chin wzrósł w ciągu roku aż o 22 proc. Chińscy bogacze chętnie kupują nieruchomości w Australii i wysyłają swoje dzieci do tamtejszych szkół. W 2017 r. Australię odwiedziło 1,4 mln Chińczyków i zostawiło tam ponad 10 mld USD. Jak dotąd wszystko wskazywało więc na to, że australijsko-chińskie relacje będą miały świetlaną przyszłość. A jednak od paru miesięcy mówi się o poważnym ochłodzeniu tych stosunków. Chiński ambasador w Canberze zarzuca tamtejszym władzom „zimnowojenną mentalność", a niektórzy australijscy eksporterzy (np. producenci wina) skarżą się, że chińskie służby celne stały się wobec nich ostentacyjnie ostre. Jest jeszcze stanowczo za wcześnie, by mówić o wojnie handlowej, ale jednak coś się we wzajemnych relacjach popsuło.

Obrona przed infiltracją

– Współczesne Chiny zostały stworzone w 1949 r. wokół sloganu „Chiński lud powstał". To było zaznaczenie suwerenności i dumy. I my także dzisiaj powstajemy i mówimy: Australijczycy powstali – mówił w grudniu podczas debaty w parlamencie Malcolm Turnbull, konserwatywny premier Australii. Wyraźnie wówczas zaznaczył, że jego kraj postawił się Chinom. Odnosił się do kwestii powstrzymania chińskiej infiltracji. – Doniesienia w mediach mówiły o tym, że Komunistyczna Partia Chin potajemnie pracuje nad wywieraniem wpływu na nasze media, nasze uniwersytety oraz nawet na decyzje parlamentarzystów zasiadających w tym budynku. Podchodzimy do tych raportów poważnie – wyjaśniał Turnbull. Jego tajne służby wpadły wcześniej na ślad tego, że ChRL kupuje poparcie u australijskich polityków. Rząd Turnbulla przygotował więc dwie ustawy, które mają utrudniać takie praktyki. Zakazują one partiom politycznym przyjmowania dotacji ze źródeł zagranicznych, wprowadzają większą kontrolę nad działalnością byłych polityków pracujących jako lobbyści. Sprawiają też, że przypadki tajnego lub wprowadzającego w błąd lobbingu na rzecz zagranicznych podmiotów będą uznawane za przestępstwa i odpowiednio surowo karane. Te dwie ustawy mają być wkrótce przyjęte przez parlament, ale samo ich skierowanie na ścieżkę legislacyjną wywołało wściekłość Chin.

To od tego momentu datuje się ochłodzenie w relacjach politycznych i gospodarczych między Pekinem a Canberrą. Zaniepokojeni tym konfliktem przedstawiciele środowisk biznesowych apelują do premiera, by spróbował ocieplić kontakty. Ma temu służyć planowana na drugą połowę roku wizyta Turnbulla w Pekinie. Obecnie trudno jednak powiedzieć, czy i kiedy do niej dojdzie.

Ustawy uderzające w tajny chiński lobbing są tylko jednym z punktów zapalnych we wzajemnych relacjach. Australijskie tajne służby krzywo patrzą na chiński koncern telekomunikacyjny Huawei, prawdopodobnie podejrzewając go o udział szpiegostwie elektronicznym. Nie chcą one pozwolić, by Huawei brał udział w budowaniu sieci internetu 5G w Australii. Rząd Turnbulla storpedował również plan Huawei ułożenia podmorskiego kabla telekomunikacyjnego pomiędzy Wyspami Salomona a Australią. Rząd Wysp Salomona zerwał kontrakt z Chińczykami, po tym jak Canberra zaproponowała zrealizowanie tej inwestycji na lepszych warunkach, w ramach pomocy rozwojowej.

Na dynamikę konfliktu ma z pewnością wpływ to, że Australia jest bardzo bliskim sojusznikiem Stanów Zjednoczonych. Oba kraje łączy silna współpraca wojskowa, wywiadowcza i gospodarcza. Administracja Trumpa bardzo szybko wyłączyła ją z podwyżek ceł na stal i aluminium. Pogłębienie konfliktu handlowego między USA i ChRL musiałoby uderzyć rykosztem w Canberrę. – Australia znalazła się w bardzo niewygodnej pozycji między USA i Chinami. Ryzyko narastających napięć ekonomicznych między tymi mocarstwami jest więc powodem dużej troski – uważa Roland Rajah, analityk z think tanku Lowy Institute.

Pacyficzna rozgrywka

Australijskie władze są zaniepokojone również gospodarczą i polityczną ekspansją Chin w Oceanii. Według wyliczeń Lowy Institute ChRL przekazała wyspiarskim państwom Pacyfiku w latach 2006–2016 łącznie 1,78 mld USD pomocy. Suma ta wydaje się na pierwszy rzut oka niewielka, ale dla małych gospodarek typu Fiji czy Vanuatu to wielkie pieniądze. (Np. PKB Vanuatu to zaledwie 957 mln USD). Chińskie spółki budują infrastrukturę na strategicznie położonych wyspach i często sprowadzają na miejsce swoich własnych robotników. Rządy Australii i Stanów Zjednoczonych obawiają się, że Chiny przejmą kontrolę nad tymi krajami za pomocą zadłużenia. – Widzimy ostatnio duży wzrost chińskich, kierowanych przez państwo inwestycji oraz mobilizację dużych ilości kapitału w regionie Pacyfiku, co wyraźnie wskazuje na strategiczne intencje. Suwerenność tych narodów może zostać podważona za pomocą drapieżnych metod ekonomicznych. A to może stworzyć zagrożenie militarne dla krajów takich jak Australia i wpłynąć na zdolność marynarki wojennej USA oraz jej sojuszników do podtrzymywania wolności i porządku na Pacyfiku – twierdzi Eric B. Brown, analityk z waszyngtońskiego Hudson Institute.

Chiny są zdolne do wykorzystywania zadłużenia jako geopolitycznego lewara. Np. gdy rząd Sri Lanki miał problemy ze spłatą pożyczek zaciągniętych w ChRL, Chińczycy wymogli na nim przyznanie 99-letniej dzierżawy strategicznego portu. Podobny scenariusz jest możliwy do zrealizowania w wielu państwach Oceanii. W kwietniu rząd Vanuatu zaprzeczał medialnym doniesieniom, że chce pozwolić Chinom na budowę morskiej bazy wojskowej. W 2016 r. Peter O'Neill, premier Papui-Nowej Gwinei, podczas wizyty w Pekinie wyraził poparcie dla roszczeń terytorialnych ChRL na Morzu Południowochińskim. Chiny obiecały mu zainwestowanie 3,5 mld USD w budowę dróg w jego kraju. Papua-Nowa Gwinea była jak dotąd krajem blisko związanym z Australią.

– Nie ma wątpliwości, że Chiny mogą w przyszłości ustanowić obecność militarną na Pacyfiku, wykorzystując słabość jednego z małych państw. Chiny dążą do zostania główną siłą w Azji Wschodniej i na Pacyfiku – prognozuje Hugh White, profesor studiów strategicznych na Narodowym Uniwersytecie w Canberze.

Australijski rząd stara się temu przeciwdziałać, zwiększając kwoty przeznaczone na wsparcie rozwojowe dla państw Oceanii. Niedawno obiecał przekazać na ten cel blisko 1 mld USD, z których ma m.in. być finansowane położenie podmorskich kabli światłowodowych do Papui-Nowej Gwinei oraz Wysp Salomona. Czy to jednak wystarczy? Można się spodziewać, że w nadchodzących latach rywalizacja między Chinami i Australią na Pacyfiku jeszcze się zaostrzy. Dla Chin możliwość stworzenia baz morskich na oceanie jest strategicznym łakomym kąskiem. Dla Australii zapobiegnięcie powstaniu tych baz jest kwestią egzystencjalną.

Historyczna lekcja

Australijskim decydentom obecna sytuacja może się kojarzyć z tą sprzed II wojny światowej. Australię i Japonię łączyły wówczas dosyć dobre relacje handlowe. Kraj Kwitnącej Wiśni był odbiorcą australijskich surowców, m.in. złomu metalowego, wykorzystywanego później przez przemysł zbrojeniowy. (Eksport ten był jednak mniejszy, niż mówiły późniejsze legendy. W latach 1939–1941 r. wyniósł jedynie 157 tys. ton złomu żelaznego, gdy USA w samym 1939 r. wysłały do Japonii 2 mln ton tego surowca. Z Australii trafiło w ciągu dwóch lat do Japonii jedynie 50 ton stali). Nie uchroniło to jednak wówczas Australii od wojny z Japonią w 1941 r. Wówczas mówiono, że eksportowany złom powrócił do Australii w postaci bomb zrzuconych w 1942 r. na miasto Darwin. To sprawia, że australijscy politycy nie chcą dopuścić azjatyckiego mocarstwa zbyt blisko swoich wybrzeży.

Gospodarka światowa
Inflacja w USA zgodna z prognozami, Fed może ciąć stopy
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Gospodarka światowa
Rządy Trumpa zaowocują wysypem amerykańskich fuzji i przejęć?
Gospodarka światowa
Murdoch przegrał w sądzie z dziećmi
Gospodarka światowa
Turcja skorzysta na zwycięstwie rebeliantów
Materiał Promocyjny
Cyfrowe narzędzia to podstawa działań przedsiębiorstwa, które chce być konkurencyjne
Gospodarka światowa
Pekin znów stawia na większą monetarną stymulację gospodarki
Gospodarka światowa
Odbudowa Ukrainy będzie musiała być procesem przejrzystym