Wygląda na to, że kończący się sezon wyników kwartalnych w USA przyniósł największy wzrost zysków spółek od trzeciego kwartału 2010 r. Z danych agencji Bloomberga wynika, że zyski firm z indeksu S&P 500 wzrosły w trzecim kwartale 2018 r. aż o 26,3 proc. Statystyki te mogą się jeszcze lekko zmienić, gdyż do poniedziałku wyniki opublikowały dopiero 464 spółki spośród 500 należących do tego indeksu. Dotychczas dostępne dane mówią jednak o solidnym wzroście zysków w wielu branżach. W sektorze naftowo-gazowym skoczyły one o 124,1 proc., w branży finansowej o 33,6 proc., w sektorze IT o 23,9 proc., a w branży usług konsumenckich o 24,8 proc.
Diabeł tkwi w szczegółach
Najlepszy od ośmiu lat sezon wyników w bardzo ograniczonym stopniu wpłynął jednak na nastroje inwestorów. Od początku tego sezonu do piątkowego zamknięcia S&P 500 spadł o 2,7 proc. Stało się tak, choć większość spółek publikujących raporty za trzeci kwartał pozytywnie zaskoczyła zarówno zyskami, jak i przychodami. Czemu więc inwestorzy się z tego nie cieszyli?
– Przecena, która towarzyszyła publikacjom wyników, świadczy o tym, że Wall Street nie obchodzi, co robiłeś w przeszłości, tylko to, co będziesz robił w przyszłym kwartale – mówi portalowi Marketwatch Michael Arone, główny strateg inwestycyjny w State Street Global Advisors.
– To, że dobrym komunikatom o wynikach spółek towarzyszyła przecena na giełdzie, można wytłumaczyć tym, że niektóre duże spółki jednocześnie publikowały bardzo ostrożne prognozy dotyczące wyników na czwarty kwartał. W obecnym środowisku do wywołania przeceny nie trzeba nawet tego, by większość spółek opublikowała takie słabe prognozy. To 100 najpopularniejszych spółek nadaje kierunek rynkowi – twierdzi Tom Essaye, szef firmy badawczej Sevens Report.