Rząd przyznaje: dług wymyka się spod kontroli

Już nie da się uniknąć zaciskania pasa i trudnych decyzji, finanse publiczne są zbyt zepsute. Ale im szybciej zaczniemy program konsolidacji, tym mniej bolesny będzie dla nas – zachęcają ekonomiści.

Publikacja: 03.10.2025 06:00

Minister finansów i gospodarki Andrzej Domański

Minister finansów i gospodarki Andrzej Domański

Foto: REUTERS/Ken Cedeno

Z tego artykułu dowiesz się:

  • Jakie przewidywania dotyczą poziomu zadłużenia do 2029 roku?
  • Jakie działania naprawcze sugerują ekonomiści, aby zredukować zadłużenie?
  • Jakie są potencjalne konsekwencje braku działań konsolidacyjnych?

Po raz pierwszy rząd koalicyjny w oficjalnym dokumencie przyznał, jak zła jest kondycja finansów publicznych. Zadłużenie rośnie lawinowo i jeśli nie zostaną podjęte zdecydowane działania, zderzymy się ze ścianą i wizją fiskalnego kryzysu.

Prognozy do 2029

Najnowsze prognozy zadłużenia Polski przedstawiono w „Strategii zarządzania długiem na lata 2026–2029”, przyjętej niedawno przez Radę Ministrów. Zadłużenie całego sektora finansów publicznych, liczone według definicji UE (sektor instytucji rządowych i samorządowych), ma wzrosnąć do 75,3 proc. PKB w 2029 r. wobec 55,3 proc. w 2024 r. W ciągu pięciu lat oznacza to wzrost o ponad 20 pkt proc. Według naszych szacunków, w ujęciu nominalnym dług na koniec 2029 r. może wynieść 3,67 bln zł – o 1,6 bln zł więcej niż wykonane już 2 bln zł na koniec 2024 r.

Teoretycznie nieco lepiej wygląda poziom zadłużenia według polskiej definicji, czyli po różnych wyłączeniach. Tu przewiduje się wzrost do „jedynie” 58,4 proc. PKB na koniec 2029 r. wobec 40,1 proc. PKB na koniec zeszłego roku. Jednak w praktyce oznacza to podbramkową sytuację, bo już w 2028 r. tak liczony dług przekroczy ustawowy próg ostrożnościowy wynoszący 55 proc. PKB. To zaś wymusiłoby uruchomienie procedury ostrożnościowej, a budżet państwa na 2030 r. musiałby być zrównoważony – czytamy w strategii. Budżet bez deficytu to zaś nic innego niż ostre zaciskanie pasa, z podwyżkami podatków i cięciem wydatków.

Reklama
Reklama

Jednocześnie zaraz po publikacji strategii minister finansów i gospodarki Andrzej Domański zastrzegł, że przedstawiony tam scenariusz jest w zasadzie hipotetyczny, bo nie zakłada dodatkowych działań konsolidacyjnych. – Rząd jednak będzie podejmował działania na rzecz ograniczenia deficytu, czego konsekwencją będzie niższa od zakładanej w strategii ścieżka długu – zapewnił minister w wypowiedzi dla PAP.

To nieco uspokajająca informacja, ale... – Można się zastanowić, po co rząd przyjmuje i pokazuje opinii publicznej coś, co już z założenia jest nieprawdziwe i nieaktualne – komentuje Janusz Jankowiak, główny ekonomista Polskiej Rady Biznesu. – Moim zdaniem są dwie możliwości. Pokazanie w strategii „autostrady do katastrofy” ma być albo strzałem ostrzegawczym, swoistym przygotowaniem opinii publicznej na niezbyt popularne decyzje. Albo rząd nie chce pokazać wyborcom działań konsolidacyjnych i będzie je prowadził po cichu – ocenia Jankowiak.

Czytaj więcej

Rząd ma dwa lata na redukcję długu. Czeka nas ostre zaciskanie pasa?

Piotr Bujak, główny ekonomista PKO BP, zaznacza, że strategia zarządzania długiem nie jest dokumentem opisującym politykę fiskalną rządu, więc naturalne jest, że nie ma tam planowanych działań dostosowawczych.

– Ale rzeczywiście pokazuje to, przed czym ekonomiści ostrzegali już od jakiegoś czasu. Przy utrzymywaniu wysokich deficytów relacja długu do PKB będzie niebezpiecznie rosła. Przy presji ze strony dużych wydatków na obronność, zdrowie czy transformację energetyczną, konsolidacja jest po prostu niezbędna – zaznacza Bujak.

Reklama
Reklama

Ścieżka naprawy

Minister Domański nie ujawnił szczegółów planowanych działań. Ale ekonomiści wskazują, jakie warunki musi spełniać taki program naprawczy. Po pierwsze, jeśli chcemy zatrzymać narastanie długu, dostosowania muszą być głębokie – rzędu kilku proc. PKB. To ogromne wyzwanie; dla porównania warto podać, że planowana kontrowersyjna podwyżka CIT dla banków ma przynieść budżetowi 6,6 mld zł dodatkowych dochodów w 2026 r., tymczasem stanowi to raptem ok. 0,2 proc. PKB.

Po drugie, nie mogą one negatywnie wpływać na tempo wzrostu gospodarczego – skoro liczymy dług właśnie w relacji do PKB. Po trzecie, im szybciej rząd zacznie wdrażać plan naprawczy, tym lepiej.

– Trzeba zacząć już dziś – podkreśla Janusz Jankowiak. – Jeśli ma to być skuteczna konsolidacja, musi być przeprowadzona zarówno po stronie dochodów, jak i wydatków. Ale musi być też przyjazna dla rozwoju gospodarki. Nie można więc tego zrobić z roku na rok. Wymaga to rozpisania ścieżki konsolidacji na 2–3 kadencje Sejmu, czyli 8–12 lat! Odwlekanie w czasie tylko zaostrzyłoby problem i wymagałoby coraz bardziej drastycznych, obciążających społeczeństwo i gospodarkę działań – ostrzega Jankowiak.

Również Piotr Bujak wskazuje, że najlepiej byłoby, by konsolidacja ruszyła od razu. – Przy utrzymaniu szybkiego wzrostu PKB istnieje pole manewru do mniej dotkliwych działań dla społeczeństwa. Plan naprawczy nie musi oznaczać podwyżek stawek podatków ani głębokich cięć wydatków – zaznacza.

Czytaj więcej

Najpierw Fitch, teraz Moody's. Kolejna agencja ścina perspektywę polskiego ratingu

Jego zdaniem chodzi tu o takie działania, jak poprawa ściągalności podatków, gdzie wciąż jest przestrzeń do poprawy (mimo że w 2024 r. luka VAT zmniejszyła się o niemal połowę), czy wzrost efektywnych stawek VAT i podatków dochodowych poprzez wyeliminowanie nieefektywnych preferencji podatkowych. Jeśli chodzi o wydatki, konieczne jest powstrzymanie ich dalszego wzrostu w relacji do PKB, głównie w odniesieniu do wydatków nieinwestycyjnych (ale wcale nie musi to oznaczać redukcji w programach społecznych). Oczywiście ekonomiści zdają sobie sprawę z obecnych uwarunkowań politycznych, takich jak trudna kohabitacja z prezydentem. Karol Nawrocki już zadeklarował, że nie zgodzi się na podwyżki podatków dla Polaków, forsuje za to swoje projekty obniżające obciążenia dla rodzin, jednocześnie wytykając rządowi wzrost zadłużenia. Pewnym problemem może być też niechęć premiera Donalda Tuska do jakiegokolwiek zaciskania pasa, a także zbliżające się wielkimi krokami wybory parlamentarne w 2027 r.

Reklama
Reklama

– Dlatego konieczny jest konsensus polityczny, porozumienie ponad podziałami. Czy się uda? Nie mnie to oceniać. Ale jeśli nic nie zrobimy, za dwa lata, jak pokazał rząd w strategii zarządzania długiem, będziemy mieli w Polsce dramatyczną sytuację – ostrzega Jankowiak.

– Ja nie widzę żadnych działań konsolidacyjnych, projekt budżetu na 2026 r. pokazuje, że rząd raczej kontynuuje szaleństwo zadłużenia i wysokich transferów socjalnych – komentuje z kolei Marcin Zieliński, prezes i główny ekonomista Fundacji FOR. – Trzeba poważnie ograniczyć wydatki, które w Polsce należą do najwyższych w UE. W pierwszej kolejności te nieefektywne, które nie spełniają swoich celów, takie jak 800+. Istnieją o wiele tańsze sposoby na wsparcie rodzin z dziećmi – wytyka Zieliński.

– Czy politycy i społeczeństwo zaakceptowaliby takie cięcia? To kwestia marketingu politycznego, przekonania ludzi, że to sensowne posunięcie. Są kraje, gdzie mimo ograniczenia wydatków politycy potrafili utrzymać władzę – odpowiada prezes FOR.

Warto też wspomnieć, że teoretycznie istnieją prostsze niż konsolidacja fiskalna sposoby uniknięcia przekroczenia progów ostrożnościowych dla długu. A politycy wszystkich opcji dotychczas chętnie po nie sięgali. Wystarczy przykładowo znieść próg 55 proc. PKB w ustawie o finansach publicznych. Albo jeszcze bardziej poluzować zasady i zwiększyć katalog wyłączeń w definicji długu publicznego, albo przenieść jeszcze więcej zadań państwa poza budżet centralny…

– Ale to wszystko jest niebezpieczna droga na skróty, niepotrzebne mydlenie oczu. A rzeczywistość – w postaci rosnących kosztów obsługi długu, ocen agencji ratingowych czy rynkowych wycen długu – i tak dopadnie rządzących – przestrzega jeden z ekonomistów

Gospodarka krajowa
Delikatny powiew optymizmu. Polski przemysł powoli wychodzi z dołka?
Gospodarka krajowa
Rząd ma dwa lata na redukcję długu. Czeka nas ostre zaciskanie pasa?
Gospodarka krajowa
PMI dla przemysłu w Polsce w górę. Odczyt wyższy od prognoz i najwyższy od kwietnia
Gospodarka krajowa
Inflacja w Polsce jednak nie urosła. Są nowe dane GUS
Materiał Promocyjny
Ruszyła ofensywa modelowa Nissana
Gospodarka krajowa
GUS: Inflacja wyniosła 2,9% r/r we wrześniu; konsensus: 3% r/r
Gospodarka krajowa
Odmrozić próg podatkowy w PIT? „Waloryzacja jest naturalna”
Reklama
Reklama