O szansach polskich firm przy odbudowie ukraińskiej gospodarki rozmawiali w Karpaczu uczestnicy śniadania „Rzeczpospolitej”, którego gościem była Jadwiga Emilewicz, pełnomocnik rządu ds. polsko-ukraińskiej współpracy rozwojowej. Emilewicz, która pełni tę funkcję od 15 maja br., ale już od zeszłego roku była zaangażowana w działania polskich władz na rzecz Ukrainy (w tym zwłaszcza uchodźców wojennych w Polsce) zwracała uwagę, że Polska jest liderem pomocy Ukrainie w relacji do swojego PKB. Nie oznacza to jednak, że możemy liczyć na specjalne traktowanie przy wielkich projektach powojennej odbudowy ukraińskiej gospodarki.
Wbić polską flagę
Co więcej, w kwestii wsparcia tej odbudowy jesteśmy na razie na poziomie ambitnych deklaracji. – Żaden dolar ani euro pochodzące od prywatnych inwestorów nie popłynie do Ukrainy, dopóki nie nastąpi moment stwierdzonego dyplomatycznie końca wojny. Do tego czasu nie będzie też żadnych realnie dużych inwestycji z zamówień publicznych realizowanych ze środków Banku Światowego, EBOR czy EBI – podkreślała Emilewicz.
Nie oznacza to jednak, że polskie firmy powinny biernie czekać na zakończenie wojny. Wręcz przeciwnie – warto, by już teraz budowały tam swoje przyczółki, z czego wiele przedsiębiorstw zdaje sobie sprawę. Przedstawicielka rządu przypominała dane należącego do PKO BP ukraińskiego Kredobanku, według których w Ukrainie jest 660 polskich firm, które prowadziły tam działalność jeszcze przed wybuchem wojny, a które się stamtąd nie wycofały po rosyjskiej agresji. Emilewicz zwracała uwagę, że w ramach bezpośrednich relacji biznesowych polskie firmy, które mają tam od lat sprawdzonych lokalnych partnerów, mogą nawet w warunkach wojennych liczyć na bezpieczne prowadzenie działalności w Ukrainie.
Pomogą KUKE i PFR
Większym wyzwaniem jest obszar relacji biznesu z administracją, na którym będzie się opierać odbudowa Ukrainy. Głównym wyzwaniem jest tu korupcja, której poziom jest obecnie dwukrotnie wyższy niż przed wojną. Ma z tym problem także Unia Europejska– z kwoty 50 mld euro przekazanych w ub.r. na pomoc Ukrainie tylko połowa została rozdysponowana w przejrzysty sposób.
– Dlatego też, zanim do budżetu władz w Kijowie popłyną realne środki z zagranicy, będą musiały powstać instytucje pośredniczące, które będą organizować przetargi na odbudowę, a także pewien rodzaj sądu arbitrażowego – oceniała Jadwiga Emilewicz.