Jak podał w czwartek GUS, w urzędach pracy na koniec lipca zarejestrowanych było nieco ponad 782 tys. osób, o 1 tys. mniej niż w maju. Ta liczba co najmniej od początku lat 90. XX w. nie była tak niska. Jeszcze rok temu w lipcu w urzędach pracy zarejestrowanych było ponad 810 tys. bezrobotnych.
Stopa bezrobocia rejestrowanego utrzymała się na tym samym co w czerwcu poziomie 5 proc., zgodnie z przeciętnymi szacunkami ekonomistów ankietowanych przez „Parkiet” i wstępnymi doniesieniami Ministerstwa Rodziny i Polityki Społecznej.
W przeszłości lipiec przynosił zwykle niewielki spadek stopy bezrobocia w stosunku do czerwca, ale już w ub.r. tak się nie stało. Choć można to uważać za jeden z przejawów lekkiego pogorszenia koniunktury na rynku pracy, w praktyce stopa bezrobocia jest już na tak niskim w ujęciu historycznym poziomie, że trudno oczekiwać jej dalszego spadku. W porównaniu do lipca ub.r. wskaźnik ten obniżył się o 0,2 pkt proc., tak samo jak w czerwcu. W poprzednich miesiącach malał on o 0,3-0,4 pkt proc. rok do roku, ale z wyższego poziomu.
Czytaj więcej
W sierpniu już dziesiąty raz z rzędu poprawiły się nastroje w gospodarstwach domowych. Tak konsekwentnego przypływu optymizmu – a raczej odpływu pesymizmu – GUS nie odnotował nigdy wcześniej.
Czwartkowe dane GUS zdają się potwierdzać, że koniunktura na rynku pracy pozostaje dobra, ale pod pewnymi względami nieznacznie się pogarsza. Na koniec lipca w urzędach pracy było 67,2 tys. ofert pracy, najmniej od kwietnia. W stosunku do lipca ub.r. liczba dostępnych ofert pracy zmalała o 10 proc. Ale w samym lipcu pojawiło się 80 tys. nowych ofert pracy, o 1,5 proc. więcej niż przed rokiem. Liczba nowych ofert pracy w ujęciu rok do roku wzrosła też w czerwcu, wcześniej zaś przez kilkanaście miesięcy malała.