Jak podał w czwartek GUS, sprzedaż detaliczna towarów, liczona w sklepach zatrudniających co najmniej 10 osób, zmalała w maju w cenach stałych o 6,8 proc. rok do roku, po zniżkach o 7,3 proc. w poprzednich dwóch miesiącach. Nie licząc 2020 r., gdy możliwości dokonywania zakupów były ograniczone przez antyepidemiczne obostrzenia, takiego tąpnięcia sprzedaży w Polsce jeszcze nie było.
Podczas gdy kwietniowy wynik był lepszy niż oczekiwali na ogół ekonomiści, majowy okazał się wyraźnie gorszy. Analitycy ankietowani przez „Parkiet” przeciętnie szacowali, że sprzedaż w maju zmalała o 5,8 proc. rok do roku.
Oczekiwania, że załamanie popytu na towary dobiega końca, wynikały m.in. ze stałej poprawy nastrojów konsumentów. W maju obliczany przez GUS tzw. bieżący wskaźnik ufności konsumenckiej (BWUK), który odzwierciedla oceny i oczekiwania gospodarstw domowych dotyczące ich sytuacji finansowej oraz stanu gospodarki, a także ich skłonność do dokonywania ważnych zakupów, wzrósł w do najwyższego od ataku Rosji na Ukrainę poziomu -29,9 pkt z -32,2 pkt w kwietniu. W czerwcu, jak podał w czwartek GUS, wskaźnik ten wzrósł ósmy raz z rzędu, do -28,2 pkt.
Czytaj więcej
Polski przemysł tkwi w recesji, co przyczynia się do osłabienia popytu na pracowników. Nawet w tych warunkach wzrost płac pozostaje jednak szybki, co może utrwalać inflację w sektorze usług. Tymczasem w II połowie roku w gospodarce rozpocznie się ożywienie.