- Obecne spowolnienie gospodarcze wymyka się historycznym wzorcom – powiedziała w środę Marta Petka-Zagajewska, kierownik zespołu analiz makroekonomicznych w PKO BP, przedstawiając na konferencji prasowej nowe prognozy banku.
Ekonomiści z PKO BP nadal, tak jak kwartał temu, oczekują, że PKB Polski – najszersza miara aktywności w gospodarce – zwiększy się w 2023 r. o zaledwie 0,1 proc., po zwyżce o 4,9 proc. w 2022 r. Spośród 36 zespołów analitycznych uwzględnionych w zestawieniu Bloomberga, tylko trzy są bardziej pesymistyczne w ocenie perspektyw polskiej gospodarki niż PKO BP. – Po drodze czeka nas techniczna recesja, czyli dwa z rzędu spadki kwartalnego PKB oczyszczonego z wpływu czynników sezonowych. Pierwsza zniżka wystąpiła w IV kwartale 2022 r., drugiej oczekujemy w I kwartale br. – tłumaczył na środowej konferencji Piotr Bujak, główny ekonomista PKO BP.
Głównym źródłem pesymizmu analityków z PKO BP jest oczekiwane załamanie konsumpcji, jakiego we współczesnej historii Polski (po transformacji) jeszcze nie było. Według nich spadek wydatków konsumpcyjnych w IV kwartale ub.r. o 1,5 proc. rok do roku to dopiero preludium tego załamania. Konsumpcja będzie malała do III kwartału br. włącznie i to nawet o 4 proc. rok do roku.
„W centrum osłabienia wzrostu gospodarczego jest recesja w sektorze konsumenckim. Przewidujemy, że realny spadek konsumpcji będzie trwać do II kw. 2023 r., odzwierciedlając spadek realnej siły nabywczej dochodów, który do tej pory był częściowo maskowany przez zwiększenie liczby konsumentów w związku z napływem uchodźców z Ukrainy” – napisali ekonomiści z PKO BP w środowym raporcie.
Inflacja przecięta na pół
Ożywienie w zakresie konsumpcji rozpocznie się dopiero w IV kwartale, gdy inflacja znajdzie się poniżej 10 proc., a płace zaczną rosnąć także w ujęciu realnym, a nie tylko nominalnym. Przy tym, odbicie wydatków może być solidne właśnie dzięki temu, że główną przyczyną ich spadku jest inflacja, a nie załamanie koniunktury na rynku pracy.