W czwartek Rada Polityki Pieniężnej podwyższyła główną stopę NBP o 0,5 pkt proc., do 6,5 proc. To mniejsza zmiana niż w poprzednich czterech miesiącach i mniejsza, niż oczekiwała większość ekonomistów.
Tę niespodziankę można było interpretować w dwójnasób. Część obserwatorów polityki pieniężnej mniejszą od oczekiwań podwyżkę stóp uznała za sygnał, że RPP wkrótce zakończy trwający od października ub.r. cykl. Inni jednak uznali, że mniejsza skala podwyżek ma Radzie umożliwić wydłużenie cyklu.
Piątkowa konferencja prezesa NBP Adama Glapińskiego potwierdza raczej pierwszą z tych interpretacji. „Podsumowując konferencję. Funkcja reakcji RPP się nie zmieniła i dalszy wzrost inflacji wywoła kolejne podwyżki, ale prezes NBP chciałby już nie podwyższać stóp procentowych, bo za rogiem techniczna recesja / globalne spowolnienie / pogorszenie sytuacji gospodarczej” – skomentowali na Twitterze ekonomiści z banku Pekao.
Prezes Glapiński nie zadeklarował wprost, że cykl podwyżek stóp procentowych dobiegł końca. Kilkakrotnie jednak powtarzał, że stopy procentowe są „na szczycie lub blisko niego”. Podkreślał przy tym, że wciąż kluczowe dla decyzji RPP będą dane o inflacji. – Jeśli inflacja będzie przyspieszała, to po wakacjach będziemy nadal podnosić stopy procentowe – powiedział.