Jak podał w poniedziałek GUS, sprzedaż detaliczna wzrosła w lutym realnie o 8,1 proc. rok do roku, po zwyżce o 10,6 proc. w styczniu. To wynik zgodny z medianą szacunków ekonomistów ankietowanych przez „Parkiet”.

Po oczyszczeniu z wpływu czynników sezonowych, sprzedaż detaliczna w lutym była realnie o 1,4 proc. większa niż w styczniu, gdy z kolei wzrosła o 3,6 proc. Nie licząc 2021 r., gdy nastąpił skok popytu po poluzowaniu epidemicznych restrykcji w handlu, tak dużego wzrostu sprzedaży w lutym GUS nie odnotował co najmniej od 2014 r.

Solidny wzrost sprzedaży detalicznej w lutym był częściowo konsekwencją ataku Rosji na Ukrainę, do którego doszło pod koniec miesiąca. W Polsce pojawiły się wtedy obawy, że zabraknie paliwa, co spowodowało długie kolejki na stacjach paliw. Poniedziałkowe dane pokazały, że sprzedaż paliw – w cenach stałych – wzrosła w lutym o 22,1 proc. rok do roku. To największy skok od kwietnia 2021 r., ale wtedy działała niska baza odniesienia z wiosny 2020 r., gdy pierwsza fala antyepidemicznych restrykcji zmniejszyła mobilność Polaków. Nie licząc tego okresu, lutowy wzrost sprzedaży paliw był największy od co najmniej 2010 r.

Pomoc dla Ukrainy i napływających stamtąd uchodźców wojennych spowodowała z kolei znaczący wzrost popytu na farmaceutyki i kosmetyki (o 18,2 proc. rok do roku) oraz żywność. W sklepach wielobranżowych, m.in. dyskontach, sprzedaż podskoczyła o 31 proc. rok do roku.

W poniedziałkowych danych widać również skutki pogorszenia nastrojów konsumentów pod wpływem wojny za wschodnią granicą, ale też najwyższej od ponad 20 lat inflacji. Sprzedaż dóbr trwałego użytki, takich jak sprzęt RTV i AGD oraz meble, zmalała w lutym realnie o 4,4 proc. rok do roku, najbardziej od kwietnia 2020 r., gdy większość sklepów była zamknięta z powodu epidemii Covid-19. O 20 proc. rok do roku, najbardziej od maja 2020 r., tąpnęła sprzedaż samochodów i części do nich. To jednak częściowo efekt problemów z ich dostępnością.