To ogromna zmiana, bo dotychczas byliśmy jednym z najdynamiczniej rozwijających się rynków w Europie.
Z danych zebranych przez Ministerstwo Pracy i Polityki Społecznej wynika, że pracę tymczasową wykonywało w zeszłym roku 474 747 osób. To o 2 proc. mniej niż w 2007 r. Dla porównania, w 2007 r. agencje odnotowały ponad 60-proc. wzrost liczby „czasowników”. Jeszcze miesiąc temu jedno ze stowarzyszeń agencji szacowało, że mogło ich w 2008 r. być 550 tys. Spadła też liczba firm, które korzystały z „czasowników” – o 5 proc. (było ich w 2008 r. 10 825).
Na wyniku zaważył ostatni kwartał roku. Jeszcze w jego połowie agencje, by pozyskać pracowników, organizowały im codzienny transport nawet powyżej 100 km, wynajmowały hotele robotnicze, a nawet kupowały dodatkową opiekę medyczną. W ostatnich miesiącach roku w reakcji na światowy kryzys ograniczona została produkcja w większości koncernów, a przede wszystkim w motoryzacji i branży elektronicznej. Tymczasem to one napędzały dochody agencji.
– Najboleśniej odczuliśmy spadek zamówień w branży motoryzacyjnej, która przed kryzysem zapewniała około 35 proc. naszych przychodów – mówi Tomasz Szpikowski, prezes Work Service. Dodaje jednak, że spółka pozyskała kontrakty od firm z branży usługowej i spożywczej. – Tutaj możemy mówić o tendencji wzrostowej – zauważa Szpikowski.
Z kolei Andrzej Grudniok, prezes firmy Kadry Polskie, szacuje, że wartość branży w zeszłym roku i tak wzrosła o 10–15 proc., osiągając 2 mld zł. – Wzrost jest rezultatem dużego przyrostu obrotów w pierwszym półroczu 2008 oraz zwyżki wynagrodzeń, wynikającej z funkcjonowania na „rynku pracownika” – uważa Grudniok.