[b]Czy przewiduje Pan wzrost cen energii elektrycznej w Polsce w najbliższym czasie?[/b]
W polskiej energetyce konieczne są bardzo duże i angażujące ogromny kapitał inwestycje związane przede wszystkim z odbudową mocy wytwórczych. Wszystkie te przedsięwzięcia są i będą prowadzone z uwzględnieniem środowiskowych wymogów unijnych. To sporo kosztuje i niewątpliwie wpłynie na ceny energii. [b]Pod koniec ubiegłego roku cała branża ucieszyła się z sukcesu osiągniętego w negocjacjach dotyczących pakietu klimatyczno-energetycznego. Teraz jednak przyjęte wówczas w Brukseli rozwiązania nie wzbudzają już takiego entuzjazmu. A jakie jest Pana zdanie na ten temat?[/b]
Niewątpliwie przyjęte przepisy są dla energetyki i dla rynku bardziej korzystne niż zapisy zaproponowane przez Komisję Europejską w styczniu 2008 r. Główną korzyścią jest stopniowe wprowadzanie otwartych aukcji na prawa do emisji CO2 – od 30 proc. w 2013 r. do 100 proc. w 2020 r. Przypomnę, że w poprzedniej wersji pakietu pełny aukcjoning (handel na publicznych aukcjach – red.) miał wejść w życie już w 2013 r., co przełożyłoby się na drastyczny wzrost cen energii. Na szczęście uniknęliśmy tego!Nie brakuje jednak słabych stron przyjętych rozwiązań. Pod znakiem zapytania staje ekonomiczny sens budowy nowych bloków energetycznych w oparciu o technologie węglowe, a przecież to paliwo jest dziś dostępne w naszym kraju i tańsze od innych paliw.
[b]Niedawno pojawiły się kolejne unijne regulacje. Dotyczą rozwoju technologii CCS (Carbon Capture and Storage, co oznacza wyłapywanie CO2 i składowanie go pod ziemią – red.). Jak, Pana zdaniem, wpłyną one na inwestycje w polskiej energetyce?[/b]
Nasi krajowi eksperci obawiają się, że możemy mieć zbyt mało czasu na modernizację energetycznej infrastruktury wytwórczej. Podobnie rzecz się ma z dostępnością technologii CCS, tak by mogła być wykorzystywana na skalę komercyjną – prawdopodobnie nie nastąpi to do 2020 r. Do tego czasu – mimo uzyskanych przez Polskę derogacji (zgody na działanie emitujących dużo CO2 instalacji – red.)– wszystkie nasze elektrownie zostaną objęte wymogiem zakupu potrzebnych uprawnień do emisji CO2 na aukcjach. Uważam, że dziś główną bolączką jest tempo zmiany prawa unijnego, determinujące dynamikę wzrostu cen energii u nas w kraju. Decydując się na budowę nowej jednostki wytwórczej, musimy mieć pewność, że przez najbliższe 30–40 lat będzie ona zarabiać, nikt jej nie zamknie ze względów na przepisy ekologiczne. Nie będziemy mieć takiej pewności, jeśli co kilka lat będą pojawiać się nowe regulacje unijne, często narzucające branży konieczność inwestowania w technologie, które nie zostały dotychczas nigdzie wdrożone na skalę przemysłową. Prawo musi uwzględniać długofalowość podjętych przez firmy decyzji, wtedy i nasi klienci będą mogli być spokojni o ceny, jakie im zaoferujemy teraz i w kolejnych latach. Planując zmiany prawa, zarówno nasz rząd, jak i instytucje unijne muszą pamiętać, że gospodarka ma charakter globalny. Ceny energii wpływają wprost na funkcjonowanie przemysłu i ceny ich produktów, dlatego priorytetem powinna pozostawać zawsze konkurencyjność gospodarki Unii Europejskiej.