– Strona ukraińska jest zainteresowana sprzedażą i inwestycjami infrastrukturalnymi. Dialog ruszył dwa miesiące temu i w rozmowach pojawia się coraz więcej konkretów – mówi Filip Elżanowski, ekspert Forum Odbiorców Energii Elektrycznej i Gazu.
Przedstawiciele forum jadą na Ukrainę pod koniec miesiąca. Chcieliby importować do Polski 3–5 terawatogodzin energii rocznie. To w przybliżeniu 3 proc. elektryczności produkowanej w Polsce. Cena, po jakiej możliwe byłoby sprowadzenie energii, to około 70 proc. tego, co trzeba zapłacić producentom krajowym. FOEEiG liczy na stawki rzędu około 140 zł za megawatogodzinę. Dla porównania, prognozuje się, że przemysł w Polsce w 2010 r. będzie płacił w granicach 210 zł za MWh.
Na drodze do realizacji projektu stoi jedna istotna przeszkoda: linia transgraniczna Chmielnicki-Rzeszów nie działa. Aby móc ją ponownie oddać do użytku, potrzeba gruntownego remontu. Mówi się, że wiele elementów przez lata po prostu rozkradziono. Dodatkowo potrzebne jest tzw. sprzęgło energetyczne, bez którego technicznie nie jest możliwe połączenie unijnego systemu energetycznego z ukraińskim.
Mimo wszystko projekt importu taniej energii z Ukrainy wygląda na tyle obiecująco pod względem finansowym, że sojusz polskich odbiorców przemysłowych gotów jest wspólnie z Ukraińcami zapłacić za remont całej linii. Koszt inwestycji to ponad miliard złotych, ale spółki liczą, że przy podpisaniu wieloletniego kontraktu udałoby się dostać finansowanie z banków.
Linia należy do PSE-Operator – spółki zarządzającej krajowym systemem elektroenergetycznym. Dlatego sprawa jest skomplikowana od strony prawnej. Nie było dotychczas takiej praktyki, aby przemysł inwestował w transgraniczne linie. Jak wynika z wypowiedzi przedstawicieli Operatora, nadal nie będzie to możliwe.