Nadal będzie to 40 proc. przychodów prywatyzacyjnych. A to oznacza, że jeśli gabinet Donalda Tuska zrealizuje swój nowy plan prywatyzacji, to w ciągu najbliższych dwóch lat trafi do niego ponad 14,6 mld zł.
– Nie zmieniamy zasad przekazywania 40 procent przychodów z prywatyzacji do Funduszu Rezerwy Demograficznej – zapewnił Aleksander Grad, minister Skarbu Państwa. na konferencji prasowej po posiedzeniu rządu. Jeszcze w zeszłym tygodniu rząd się zastanawiał, czy nie ograniczyć wpływów z prywatyzacji przekazywanych funduszowi do 10 proc. – I bardzo dobrze, to są pieniądze potrzebne dla przyszłych pokoleń, gdy znacznie pogorszą się proporcje pomiędzy pracującymi a nestorami – uważa Wojciech Nagel, ekspert BCC i wiceprzewodniczący rady nadzorczej ZUS.
Fundusz wymyślono w 1999 roku jako asekurację dla ryzyka demograficznego w nowym systemie emerytalnym. Istnieje od 2002. Jest zasilany przede wszystkim z części składki emerytalnej (w tym roku jest to 0,35 podstawy wymiaru składki, czyli kwoty wynagrodzenia, od którego obliczane są składki) oraz z wpływów z prywatyzacji. Ponieważ do tego roku wpływy te były minimalne, to na początku roku uchwalono ustawę, w której zobowiązano rząd do przekazywania do FRD 40 proc. środków z prywatyzacji.
Jest to jedyny fundusz ubezpieczeniowy, jakim zarządza Zakład Ubezpieczeń Społecznych, którego środki inwestuje. Obecnie fundusz ma 6,08 mld zł aktywów, w tym ponad 609 mln zł z prywatyzacji. Przeciętna stopa zwrotu wynosiła do 2007 roku 4–5 proc. W zeszłym roku pierwszy raz była ujemna – 5,9 proc., a to dlatego, że fundusz zainwestował ok. 15 proc. w akcje.