Choć specjaliści od zarządzania od lat powtarzają, że świat będzie odchodzić od pracy w sztywnych godzinach i tylko jednym miejscu, opublikowane w tym tygodniu dane Eurostatu i OECD dotyczące Polski wskazują, że nasz kraj idzie w innym kierunku. Można to tłumaczyć rosnącym bezrobociem. Ale w wielu państwach, jak Irlandia czy Niemcy, przeciwnie – stawiano na elastyczność.
[srodtytul]Dwa raporty[/srodtytul]
Według OECD zatrudnienie na część etatu obejmowało w Polsce w zeszłym roku 9,3 proc. wszystkich pracujących. To o 0,8 pkt proc. mniej niż rok wcześniej. A w porównaniu z 1998 r. spadek wynosi 2,5 pkt proc. Dla porównania średnia dla OECD wynosi 15,5 proc. Równocześnie spadł odsetek osób zatrudnionych czasowo, nie tylko jako pracownicy agencji pracy tymczasowej, ale też na umowach na czas określony. W 2007 r. odsetek takich pracowników wynosił 28,2 proc. i był jednym z najwyższych spośród państw OECD. W zeszłym roku spadł do 27 proc.
[srodtytul]Powód?[/srodtytul]
W 2008 r. nałożyły się dwa odmienne trendy. W pierwszym półroczu brakowało pracowników, więc zatrudniano ich na stałe. – W drugim, gdy przedsiębiorcy odczuli pogorszenie koniunktury, nie przedłużano umów o pracę. I najłatwiej zwolnić było pracowników tymczasowych – przyznaje Jeremi Mordasewicz z Polskiej Konfederacji Pracodawców Prywatnych Lewiatan. Dodaje, że teraz będziemy wracać do czasowych form zatrudnienia, bo firmy nie są pewne, czy będą mieć zamówienia. Na widoczne ożywienie na rynku wskazują też agencje pracy tymczasowej.