Z nieoficjalnych informacji wynika, że mogą one wnioskować o nawet 10 proc. podwyżki cen energii. Będą jednak mieć problemy z przekonaniem szefa URE. – Spółki nie mają podstaw, by myśleć o podwyżkach – uważa Mariusz Swora.

Jego zdaniem istnieją tylko uzasadnione powody do podniesienia opłat dystrybucyjnych, czyli za dostarczenie energii, ale „tylko minimalnie”. Jeśli szef URE nie zgodzi się na propozycje spółek i nie zaakceptuje podwyżek, to od początku roku opłaty za energię osób indywidualnych wzrosną najwyżej o ok. 2–2,5 proc.(przy założeniu, że oplata dystrybucyjna będzie wyższa o ok. 5 proc.).

A to by oznaczało dla przeciętnej rodziny wzrost rachunku za elektryczność o 16–20 zł w skali roku. Obecnie średnia opłata roczna to ok. 800 zł, a w tym połowę stanowią koszty przesłania energii. W opinii przedstawicieli spółek energetycznych brak zgody na podniesienie ceny energii będzie niekorzystny. – Spowoduje, że spółki będą nadal ponosiły stratę na sprzedaży energii tej grupie klientów – mówi Grzegorz Lot odpowiedzialny za handel w Vattenfall Polska. – Obawiam się, że znów zmuszone zostaną do przerzucania części kosztów na odbiorców przemysłowych.

Ceny dla przedsiębiorstw i odbiorców biznesowych są wolne od kilku lat. Gdy w zeszłym roku jesienią energia na rynku hurtowym była wyjątkowo droga, a jej sprzedawcy nie mieli zgody na znaczące podwyżki dla odbiorców indywidualnych, drastycznie zdrożała energia dla biznesu. To wywołało protest największych i najbardziej energochłonnych przedsiębiorstw.