Na szefa ZUS zgłosiło się w sumie 19 chętnych – dowiedział się „Parkiet”. Termin składania dokumentów minął wczoraj po południu. Do ostatniej chwili z przyniesieniem dokumentów zwlekało osiem osób. Koperty otworzono kilkanaście minut po upływie terminu do zgłaszania kandydatur i od razu sześcioosobowa komisja konkursowa ruszyła do ich weryfikacji. Obrady za zamkniętymi drzwiami planowała skończyć późno w nocy. W środę kandydaci przejdą testy psychologiczne i egzamin merytoryczny.
Od kandydatów wymagano m.in. sześcioletniego stażu pracy, w tym trzyletniego na stanowisku kierowniczym. Nie są to bardzo wyśrubowane wymogi, ale mimo to z wyłonieniem odpowiedniego kandydata może być problem. Poprzedni prezes Sylwester R., który stanowisko piastował prawie dwa lata, na początku września został zatrzymany pod zarzutem korupcji.
[srodtytul]Nie chcą „gorącego stołka”[/srodtytul]
Czarnym koniem konkursu mógł być Jerzy Miller. Ten finansista z dużym doświadczeniem w państwowych instytucjach (był m.in. wiceministrem finansów w latach 1998–2000 oraz prezesem NFZ, który oddłużył tą instytucję) mimo namów na start się nie zgodził. Obecnie Miller jest wojewodą małopolskim oraz szefem rady nadzorczej ZUS. Ma opinię skutecznego zarządzającego. Nie byłoby kłopotu z uzyskaniem dla niego zgody premiera.
– Nie wystartowałem w konkursie, bo praca dla Małopolski bardzo mi odpowiada. Na obecnym stanowisku mam jeszcze wiele zadań do realizacji – powiedział „Parkietowi”. Nie wystartował też jego zastępca z rady nadzorczej ZUS Wojciech Nagel, który wcześniej był m.in. doradcą przewodniczącego KNF Stanisława Kluzy.