– Ta przeszkoda istnieje od lat, tyle tylko, że szybki wzrost, jaki nam się zdarzył w latach 2004–2007, przysłonił wcześniej tworzone problemy.
Oceniając działania rządu Balcerowicz skrytykował brak działań w kierunku likwidacji „becikowego”, ulg prorodzinnych oraz zapowiedzi podwyżek dla sfery budżetowej.
– Jeśli wpędza się kraj w kryzys, to potem trzeba radykalnie ciąć wydatki – wskazuje były szef NBP. Przykładem, który według niego Polska powinna naśladować, są kraje nadbałtyckie. Na Litwie fundusz płac tnie się obecnie o 30 proc. W ocenie Balcerowicza, dzięki obecnym reformom tamte kraje niedługo znów będą się rozwijać w tempie szybszym niż Polska. – My mamy przedwczesną fiskalną „eurosklerozę”, objawia się ona ogromnymi wydatkami socjalnymi – w konsekwencji musimy płacić wysokie podatki, a mimo to dług publiczny ciągle nam narasta – wskazuje były prezes NBP.
Dodaje, że Polska jest krajem na dorobku, dla którego dług publiczny rzędu 50 proc. PKB jest niebezpieczny. Według niego, to jest odpowiednik 80–90 proc. długu w relacji do PKB w krajach rozwiniętych o innej historii makroekonomicznej.
– Jeśli przyjrzymy się historii gospodarczej, to znajdziemy mnóstwo przykładów załamań spowodowanych rosnącym długiem publicznym. Lekceważenie tego niebezpieczeństwa, a co gorsza – ewentualne nawoływanie do rewizji ustawy o finansach publicznych, to jak namowy, aby stłuc termometr w sytuacji, kiedy pacjent zaczyna mieć podwyższoną gorączkę – mówi obrazowo Balcerowicz.