Jednak nawet na podstawie danych ministerstwa zawartych w projekcie budżetu, deficyt można oszacować na 8,2 proc. PKB.

– Jeśli prognozy makroekonomiczne ministerstwa się sprawdzą i inflacja wyniesie 1 proc., a wzrost nie przekroczy 1,2 proc. PKB, deficyt całego sektora może wynieść nawet 8,1 proc. – wyjaśnia Mirosław Gronicki, były minister finansów. – Wszystko za sprawą rosnących wydatków sztywnych z budżetu państwa i inwestycyjnych związanych z projektami unijnymi – dodaje. Zwraca również uwagę, że cały czas ponosimy konsekwencje obniżki podatków i składki rentowej.

Resort finansów nie ogłosił jeszcze oficjalnego poziomu przyszłorocznego deficytu całego sektora, jednak biorąc pod uwagę wyliczenia, jakie zawarł w projekcie przyszłorocznego – bez uwzględnienia kredytów z Europejskiego Banku Inwestycyjnego – deficyt sektora finansów publicznych według metodologii unijnej może sięgnąć 113,4 mld zł, czyli 8,2 proc. PKB. Takiego podsumowania dokonał Jakub Borowski, główny ekonomista Invest-Banku. Na taki poziom złoży się: 50 mld zł deficytu budżetowego, przy założeniu, że NBP jednak zasili kasę państwa kwotą 2 mld zł, 14,4 mld zł deficytu w budżecie środków unijnych, 22,5 refundacji z tytułu przekazania składek do OFE, 11 mld zł z emisji obligacji drogowych, 7,5 mld środków z Funduszu Rezerwy Demograficznej przekazanych do FUS, 3 mld zł deficytu w Funduszu Pracy oraz 5 mld zł deficytu w jednostkach samorządu terytorialnego.

Borowski uważa, że rynek nie jest przygotowany na taki poziom deficytu. – Spodziewam się w najbliższym czasie podwyższonej zmienności kursu złotego, którą można by ograniczyć, podejmując działania uwiarygodniające plan prywatyzacji rządu lub zapowiadając wymianę środków unijnych na rynku – dodaje.

Remigiusz Grudzień, ekonomista PKO BP, sądzi, że obniżenie deficytu sektora finansów publicznych do poziomu poniżej 3 proc. PKB, czyli tyle, ile stanowi kryterium z Maastricht, będzie możliwe dopiero w latach 2013–2014 i będzie wymagało przeprowadzenia reform strukturalnych, poczynając od 2011 roku.