Minister finansów Jacek Rostowski nie wyklucza wprowadzenia reguły wydatkowej, zgodnie z którą wzrost wydatków realnie mógłby wynosić 1 proc. rocznie. Swym pomysłem podzielił się z uczestnikami debaty zorganizowanej w siedzibie fundacji Forum Obywatelskiego Rozwoju.
– Bardzo trudno trzyma się wydatki w ryzach w czasach dobrej koniunktury, a chodzi o to, żeby ta reguła nie była procykliczna. I dlatego wymaga to uregulowania ustawowego – wyjaśnił Rostowski. Kotwica dla wydatków państwa mogłaby się przyczynić do uzdrowienia złego stanu finansów publicznych, ale nie obejmowałaby na przykład wydatków sztywnych. Zdaniem ministra powinny jej podlegać wydatki dziś nieuregulowane, które politykom łatwo się zwiększa w czasach dobrej koniunktury.
Zdaniem ekonomistów pomysł Rostowskiego nie jest odkrywczy, bo wprowadzenie reguły fiskalnej po stronie wydatkowej oznacza de facto przywrócenie tzw. kotwicy Belki. Minister finansów Marek Belka proponował limitowanie wzrostu wydatków na początku obecnej dekady.– To krok w pożądanym kierunku, jednak obecna sytuacja fiskalna wymaga bardziej kompleksowego przeglądu strony wydatkowej budżetów nie tylko pod kątem dynamiki wydatków, ale również ich zasadności i struktury – zaznacza Maja Goettig, główny ekonomista BPH.Krzysztof Rybiński, partner Ernst & Young, uważa, że to nieważne, w jaki sposób ustabilizujemy finanse publiczne, ważne, abyśmy wreszcie zaczęli to robić.
– Na razie tylko się mówi o konieczności ograniczania wydatków, w rzeczywistości między 2008 a 2010 r. rosną one w relacji do PKB z 42 proc. do ponad 47 proc. – mówi ekonomista. Rybiński uważa, że zamiast zapowiedzi najwyższy czas, aby pojawił się wreszcie konkretny plan z terminami realizacji poszczególnych działań. – To powinno się już znaleźć w projekcie przyszłorocznego budżetu, tymczasem nie ma tam najmniejszego śladu jakichkolwiek kroków, które rząd zdecydowałby się podjąć – dodaje partner E&Y.