Ministerstwo Zdrowia opublikowało właśnie nowy projekt rozporządzenia dotyczącego leków i preparatów dostępnych w punktach aptecznych oraz sklepach zielarskich oraz innych punktach handlowych takich jak supermarkety czy sklepy na stacjach benzynowych.
Poprzedni projekt z początku października miał szereg wad, ale mimo to od razu wszedł w życie. Jak podkreślają eksperci, właściwie bez konsultacji. Przedstawiciele Izby Gospodarczej Właścicieli Punktów Aptecznych i Aptek, która powstała w reakcji na projekt rozporządzenia, zapowiedzieli nawet, że wystąpią z pozwem zbiorowym przeciwko skarbowi państwa, gdyby wykaz wszedł w życie w zaproponowanej wtedy. W listopadzie było już 178 gotowych pozwów przygotowanych przez przedsiębiorców.
– Dochody spadły nam drastycznie. Ponad 2 tysiące złotych miesięcznie traciliśmy na samym zakazie sprzedaży mleka dla niemowląt Bebilon Pepti. Najwięcej na Gripeksie, który jest bardzo popularny – mówi nam właściciel jednego z punktów w województwie lubelskim. – Od razu jak weszło to rozporządzenia apteki zaczęły się reklamować, że tylko u nich można je kupić – dodaje.
To oznacza, że każdy z działających punktów aptecznych miał miesięcznie przychody mniejsze o kilka tysięcy złotych.
– Klienci pytali głównie o syropy np. Stodal, Drosetux, tabletki Gripex – mówi Anna Pawlikowska z Akme Polska Plus Punkt apteczny. Jak sprawdziliśmy, wszystkie te leki wróciły na listę.