Do Polski, Niemiec i na Litwę gaz płynie bez przeszkód. Rosyjski koncern Gazprom wczoraj dodatkowo ograniczył dostawy gazu dla Białorusi. O ile w poniedziałek przesyłał o 15 proc. mniej surowca, o tyle wczoraj już o 30 proc.

A szef rosyjskiej firmy Aleksiej Miller zapowiedział, że może zmniejszyć eksport gazu na Białoruś nawet o 85 proc. w stosunku do zamówień, jeżeli Mińsk nie zapłaci zaległych 182 mln dolarów za rosyjski gaz. Prezydent Białorusi Aleksander Łukaszenko ripostował, że to Gazprom jest winien jego krajowi 260 mln dolarów opłat za tranzyt surowca do państw unijnych. I zapowiedział na spotkaniu z rosyjskim ministrem spraw zagranicznych Siergiejem Ławrowem, że tranzyt zostanie wstrzymany.

Ostatecznie swojej groźby białoruski przywódca nie wprowadził w życie i gaz rosyjski przeznaczony dla Litwy, Polski i Niemiec płynął wczoraj bez zakłóceń. O tym, że nie będzie problemów z zaopatrzeniem Polski w gaz, zapewniał we wtorek premier Donald Tusk. – Możemy bez ryzyka powiedzieć, że nawet gdyby doszło po stronie białoruskiej do radykalnych kroków, to przez wiele, wiele tygodni Polska jest zabezpieczona, jeśli chodzi o gaz – powiedział premier.

Przez Białoruś do Polski płynie ponad 16 mln m sześc. gazu dziennie, podczas gdy zapotrzebowanie wynosi 26 mln m sześc. Ale Polska sprowadza surowiec rosyjski także przez Ukrainę (i w przypadku problemów na Białorusi może zwiększyć dostawy tą drogą), a także z Niemiec.