Miesięczne dane z gospodarki cechują się dużą zmiennością, dlatego ich prognozowanie nie jest łatwe. Zakończony właśnie kwartał potwierdził tę prawidłowość.
Produkcja przemysłu dwa razy – w lipcu i we wrześniu (dane za czerwiec i sierpień) – była lepsza od mediany prognoz. W lipcu niespodzianka okazała się szczególnie duża. Konsensus rynkowy zapowiadał roczny wzrost produkcji 0 11,2 proc. GUS podał, że wynik był o niemal 3,5 pkt proc. lepszy.
Rynek pracy również zaskakiwał. W lipcu (dane za czerwiec) okazało się, że roczny wzrost średniego wynagrodzenia w sektorze przedsiębiorstw wyniósł 3,5 proc. Tymczasem niemal wszyscy spodziewali się większego wzrostu. Miesiąc później oczekiwania wskazywały, że roczny wzrost płac wyniesie blisko 4 proc. Był o połowę mniejszy. Zaskoczenie przynosiły również dane o inflacji – w przypadku których skala błędu analityków jest zazwyczaj najmniejsza. Ani razu mediana prognoz ekonomistów nie odpowiadała faktycznym danym. W lipcu wzrost cen był wyższy od oczekiwań. W kolejnych dwóch miesiącach było odwrotnie.
W III kwartale najbardziej skuteczni w pokonywaniu trudności z prognozowaniem byli ekonomiści Banku Handlowego i BRE Banku. Pierwsi (oprócz głównego ekonomisty Piotra Kalisza w jego skład wchodzi od niedawna Cezary Chrapek) radzili sobie szczególnie dobrze z prognozowaniem danych dotyczących popytu (produkcja, sprzedaż detaliczna) i bilansu płatniczego. Drudzy (prognozami danych makro zajmują się tam Ernest Pytlarczyk i Marcin Mazurek) pokonali konkurencję szczególnie w zakresie przewidywań dotyczących inflacji.
W podsumowaniu obejmującym trzy pierwsze kwartały na pierwszym miejscu jest Bank Zachodni WBK (179 pkt), a za nim Bank Millennium, Bank Gospodarstwa Krajowego (oba po 159 pkt) i Raiffeisen Bank Polska (158 pkt).