Inflacja jest niższa niż w kwietniu, kiedy wyniosła 0,8 proc. i najniższa od marca 2006 r. Analitycy ankietowani przez „Parkiet" spodziewali się, że wzrost cen wyhamuje do 0,7 proc. Teraz tłumaczą, że aż tak mocny spadek inflacji w maju to efekt obniżek cen paliw i walki cenowej na rynku telekomunikacyjnym (stąd blisko 10-proc. spadek cen rok do roku w kategorii łączność). Jednocześnie nieznacznie wyższy od oczekiwań był wzrost cen żywności. Gdyby nie droższe owoce i warzywa, to wzrost cen mógłby okazać się jeszcze niższy.
Ekonomiści nie wykluczają, że w kolejnych miesiącach inflacja może spaść do najniższych notowanych w historii poziomów. – W czerwcu, m.in. za sprawą wysokiej bazy z poprzedniego roku, roczny wskaźnik inflacji może obniżyć się nawet do 0,2 proc. – mówi Ernest Pytlarczyk, główny ekonomista BRE Banku. Według większości prognoz ekonomistów, deflacja nam nie grozi, a wzrost cen nieznacznie przyspieszy jesienią. – Będzie to efekt niskiej bazy sprzed roku i osłabienia kursu złotego, który naszym zdaniem pozostanie na poziomie powyżej 4,20 za euro do końca III kw. – mówi Jakub Borowski, główny ekonomista Credit Agricole.
Wszystko wskazuje na to, że przez cały rok inflacja będzie niższa niż cel 2,5 proc., do którego dąży Rada Polityki Pieniężnej. – Majowe dane wspierają scenariusz obniżki stóp procentowych w lipcu o 0,25 pkt proc., choć nie można wykluczyć również ruchu o 0,50 pkt proc. W RPP istnieje prawdopodobnie przekonanie, że lipcową decyzją należałoby zakończyć cykl luzowania polityki pieniężnej – mówi Ignacy Morawski, główny ekonomista PBP Banku.