Takiej decyzji sterników polityki pieniężnej spodziewała się zdecydowana większość ekonomistów. O ile jednak jeszcze miesiąc temu dominował wśród nich pogląd, że stopy w ogóle już nie spadną, o tyle ostatnio coraz wyraźniejszy jest konsensus, że zostaną jeszcze obniżone, i to nawet o 0,5 pkt proc.
– Już środowa decyzja RPP o pozostawieniu głównej stopy procentowej na poziomie 2 proc. została prawdopodobnie podjęta bardzo niewielką większością głosów – ocenił William Jackson, ekonomista ds. rynków wschodzących w firmie analitycznej Capital Economics.
Ani komunikat po środowym posiedzeniu RPP, ani wypowiedzi jej członków na konferencji prasowej nie potwierdziły jednak jednoznacznie oczekiwań ekonomistów. Rada napisała, że nie wyklucza dalszego łagodzenia polityki pieniężnej, „jeśli się wydłuży oczekiwany okres deflacji i tym samym wzrośnie ryzyko pozostania inflacji poniżej celu w średnim okresie". To, że tak się stanie, wydaje się obecnie niemal pewne. Po spadku indeksu cen konsumpcyjnych w listopadzie o 0,6 proc. rok do roku – co było już szóstym z rzędu miesiącem deflacji w Polsce – ekonomiści szacują średnio, że w grudniu tąpnął on już o 0,9 proc. Przewidują też, że deflacja może się utrzymać do połowy roku 2015 r.
Jednocześnie na konferencji prasowej prezes NBP Marek Belka wskazywał, że RPP nie może panicznie reagować na spadający poziom cen w sytuacji, gdy jest to spowodowane głównie czynnikami zewnętrznymi, takimi jak przecena ropy naftowej. Jeden z najbardziej zdeklarowanych przeciwników dalszego cięcia stóp w RPP Jan Winiecki, który także uczestniczył w konferencji prasowej, powiedział wprost, że w obecnych warunkach Rada ma na dynamikę cen niewielki wpływ.
Prezes NBP tłumaczył, że w Polsce deflacja nie jest zjawiskiem jednoznacznie szkodliwym, m.in. ze względu na niski poziom zadłużenia kraju. Inaczej jest w zadłużonych państwach Europy Zachodniej, gdzie spadający poziom cen może być destrukcyjny.