– Nie licząc jednorazowego wyskoku płac o 8,1 proc. w styczniu 2012 r., który wynikał ze zwiększonych wypłat w górnictwie, obecnie wynagrodzenia rosną najmocniej od początku 2009 r., czyli od prawie dziewięciu lat – wylicza Wiktor Wojciechowski, główny ekonomista Plus Banku.
Dlaczego? Pewien wpływ miał zapewne układ dni roboczych (w październiku tego roku było ich więcej niż rok wcześniej) i jednorazowe nagrody, ale przede wszystkim to efekt rosnącej presji płacowej. Z jednej strony mamy pracowników, którzy nie bojąc się utraty zatrudnienia, coraz odważniej żądają wyższych płac. – Takie żądania można uzasadnić chociażby potrzebą utrzymania siły nabywczej dochodów wobec rosnących cen konsumpcyjnych, szczególnie żywności, która jest obecnie o blisko 6 proc. droższa niż przed rokiem – wyjaśnia Wojciechowski. Z kolei pracodawcy godzą się z takimi oczekiwaniami, bo często nie mają wyjścia. Potrzebują pracowników, by realizować napływające zamówienia, a o dobrych pracowników jest coraz trudniej.
Z kolei przeciętne zatrudnienie w większych firmach (10 pracowników i więcej) zwiększyło się w październiku o 4,4 proc. rok do roku. To nieco mniej niż średnia oczekiwań analityków (4,5 proc.) i mniej niż w ubiegłym miesiącu (4,5 proc.). Obniżenie się dynamiki zatrudnienia potwierdza także fakt, że w październiku w porównaniu z wrześniem przybyło 5 tys. pracowników, zaś rok wcześniej taki miesięczny przyrost wyniósł 5,2 tys. osób.
– Można oszacować, że podobnie jak w poprzednich miesiącach, tak i w październiku wzrost zatrudnienia był ograniczany trudnościami firm w znalezieniu wykwalifikowanych pracowników – zauważa Krystian Jaworski, starszy ekonomista Credit Agricole Bank Polska. – Dodatkowym czynnikiem była zaś obniżka wieku emerytalnego – dodaje.