Ankietowani przez „Parkiet" ekonomiści przeciętnie spodziewali się powtórki lipcowego odczytu, gdy zatrudnienie wzrosło o 3,5 proc. rok do roku. Ten ostatni odczyt także był rozczarowujący, bo od początku roku liczba pracujących w sektorze przedsiębiorstw, czyli w firmach zatrudniających co najmniej 10 osób, rosła w tempie 3,7 proc. rok do roku.
Wyhamowanie wzrostu zatrudnienia na pierwszy rzut oka jest nieznaczne. W przypadku tego wskaźnika nawet niewielkie zmiany rocznej dynamiki są jednak wymowne. Co roku w styczniu GUS aktualizuje bowiem próbę przedsiębiorstw, co skokowo zwiększa liczbę zatrudnionych w tym sektorze. To praktycznie ustala dynamikę zatrudnienia w ujęciu rok do roku na kolejnych 12 miesięcy.
Tymczasem w porównaniu z lipcem zatrudnienie w sektorze przedsiębiorstw zmalało w sierpniu o 2 tys. osób. To drugi miesięczny spadek w tym roku. Wprawdzie w poprzednich 10 latach zatrudnienie w sierpniu zmalało aż pięć razy, wtorkowy odczyt większość ekonomistów uznała za niespodziankę. – Biorąc pod uwagę rosnącą cały czas liczbę wakatów w polskiej gospodarce, odczyt ten wpisuje się w średnioterminowy scenariusz hamowania wzrostu zatrudnienia w następstwie kurczącej się z przyczyn demograficznych podaży pracy – ocenił Piotr Piękoś, ekonomista z Pekao. Tego samego zdania jest Jakub Borowski, główny ekonomista Credit Agricole w Polsce. – Potwierdzeniem narastania bariery niedoboru wykwalifikowanych pracowników jest naszym zdaniem odnotowany w II kw. pierwszy od III kw. 2015 r. spadek zatrudnienia w przemyśle w ujęciu rocznym – zauważył w komentarzu.
Niedobór pracowników przy silnym wciąż popycie na pracę powinien napędzać wzrost wynagrodzeń. Zdaniem ekonomistów z Santandera tak się będzie działo i jeszcze w tym roku dynamika płac w sektorze przedsiębiorstw dojdzie do 9 proc. rocznie, w porównaniu z 7,2 proc. średnio od początku roku. Nie jest to jednak scenariusz powszechnie akceptowany. Do wątpliwości skłaniają choćby sierpniowe dane. W minionym miesiącu przeciętne wynagrodzenie w sektorze przedsiębiorstw wzrosło o 6,8 proc. rok do roku, po 7,2 proc. w lipcu. Ekonomiści spodziewali się przeciętnie odczytu na poziomie 7 proc. Za niespodzianką może wprawdzie stać inny niż w ub.r. harmonogram wypłat premii w górnictwie, ale można też znaleźć inne jej wytłumaczenia. – Naszym zdaniem stabilizacja wzrostu płac ma związek z ochłodzeniem koniunktury od początku 2018 r. – ocenił Rafał Benecki, główny ekonomista z ING BSK. Według niego słabnący popyt na pracę sprawi, że dynamika płac zatrzyma się w przedziale 7–8 proc. rocznie.