Jeden głośny eksperyment mieliśmy. Ministerstwo Finansów wraz z Bankiem Światowym zbadało, jakie sformułowania w wezwaniach do uregulowania zaległości podatkowych sprawdzają się najlepiej. Ale wnioski z niego nie zostały chyba wykorzystane w praktyce...
W Polsce ogólnie mamy pewien problem z budowaniem administracji opartej na wiedzy. To wymaga poświęcenia czasu na zebranie odpowiednich danych, przeanalizowanie ich, dopracowanie rozwiązania. A administracja pracuje często pod presją czasu, rozwiązania mają być na już. Ale Ministerstwo Finansów to akurat instytucja, która stosunkowo często korzysta z dorobku ekonomii behawioralnej. Inną taką instytucją jest u nas ZUS, co jest o tyle zrozumiałe, że boryka się on z jednym z kluczowych wyzwań behawioralnych: luką między podejmowaniem decyzji dzisiaj a konsekwencjami w przyszłości. Ludzie bardziej cenią korzyści nieodległe w czasie niż te odległe, dlatego zwykle woleliby pojechać na lepsze wakacje, niż odłożyć więcej na emeryturę. I ZUS podejmuje sporo działań odnoszących się do tego zjawiska. Mocno zmieniły się pisma ZUS do ubezpieczonych, istnieje kalkulator emerytalny pokazujący, jak w zależności od naszego zachowania dzisiaj będą wyglądały nasze świadczenia.
Potrzebujemy w administracji specjalnej jednostki zajmującej się wykorzystaniem nauk behawioralnych w polityce publicznej, na wzór brytyjskiego Behavioural Insights Team?
Doświadczenia światowe pokazują, że nie zawsze potrzebna jest taka jednostka, choć to właśnie od utworzenia BIT rozpoczęło się stosowanie ekonomii behawioralnej w praktyce. Dziś BIT jest już organizacją pozarządową, ale na przykład w Niemczech podobny zespół jest umiejscowiony blisko urzędu kanclerskiego. Z kolei w Holandii są mniejsze komórki rozproszone po urzędach, a w wielu innych krajach tworzone są zespoły projektowe w odpowiedzi na konkretną potrzebę. W polskich warunkach takie doraźne partnerstwa administracji z naukowcami, mające na celu rozwiązywanie konkretnych problemów, byłyby zapewne obecnie najlepszym modelem.
Jakich korzyści można by oczekiwać po upowszechnieniu się narzędzi behawioralnych w polityce publicznej?
Wróćmy do eksperymentu MF i BŚ. Polegał on na tym, że powstało kilka wersji pisma wzywającego do uregulowania zaległości podatkowych i można było sprawdzić ich skuteczność w porównaniu z tradycyjnym pismem. Analiza kosztów i korzyści sugerowała, że gdyby najskuteczniejsze pismo wysłać do całej próby objętej eksperymentem, czyli ponad 100 tys. podatników, to wpływy do budżetu byłyby o ponad 30 mln zł większe, niż gdyby wysyłano zwykłe pismo. Z kolei amerykańska firma Opower zmieniła formę komunikacji z klientami. Pokazywała odbiorcom prądu, jakie jest ich zużycie na tle sąsiadów. Opower oszacował, że w ciągu siedmiu lat gospodarstwa domowe, które otrzymywały takie pisma, oszczędziły 1 mld USD na rachunkach.