Publikowane w ostatnich dniach dane dotyczące koniunktury w polskiej gospodarce we wrześniu miały mieszany wydźwięk. Największym bodajże rozczarowaniem były wyniki sprzedaży detalicznej. Czy to zwiastuje koniec konsumpcyjnego boomu, który napędzał polską gospodarkę w ostatnich latach?
To zbyt mocna teza. Prawdą jest, że zarówno sprzedaż detaliczna, jak i inne miesięczne dane ze strefy realnej w III kwartale potwierdzały, że wzrost polskiej gospodarki łagodnie spowalnia. Ale nie można jeszcze mówić o końcu boomu konsumpcyjnego. Jeśli ze sprzedaży detalicznej wyłączymy takie komponenty, jak żywność i samochody, otrzymamy tzw. sprzedaż bazową, która lepiej oddaje faktyczną chęć dokonywania zakupów przez gospodarstwa domowe. Tak liczona sprzedaż detaliczna ciągle rośnie w tempie około 10 proc. rok do roku. Wydaje się więc, że apetyt konsumpcyjny Polaków wciąż jest duży.
Czyli scenariusz, wedle którego wydatki konsumpcyjne będą stabilizowały wzrost gospodarczy, tłumiony przez słabą koniunkturę na świecie oraz spowolnienie w inwestycjach, pozostaje aktualny?
Tak. Stawiamy jednak tezę, że zmienia się struktura wydatków gospodarstw domowych, relatywnie zwiększają się ich wydatki na usługi w stosunku do wydatków na towary. Wydatków na usługi nie widać w wynikach sprzedaży detalicznej, ale powinny być widoczne w danych dotyczących konsumpcji ogółem, choć też nie od razu. Sektor usług dla gospodarstw domowych jest zdominowany przez małe firmy. Ich wyniki w danym roku znane są dopiero w III kwartale kolejnego roku. Wcześniej GUS doszacowuje je do danych dotyczących PKB. Może więc być tak, że w pierwszych odczytach PKB wzrost konsumpcji będzie niedoszacowany.