Antykryzysowe działania rządu pomaga sfinansować NBP, który obniżył stopy procentowe o 1 pkt proc. i rozpoczął skup obligacji skarbowych. Ma to służyć utrzymaniu na niskim poziomie kosztów obsługi długu. Ale skoro tarcza i tak nie zapobiegnie kryzysowi, tylko go złagodzi, to czy tak ekspansywna polityka pieniężna, która może mieć negatywne konsekwencje, jest uzasadniona?
Skala zagrożeń dla polskiej gospodarki na skutek tego globalnego szoku jest tak duża, że niestandardowe działania NBP są jak najbardziej uzasadnione. Oczywiście, wskazany jest umiar, polityka pieniężna musi być utrzymana w odpowiednich ramach, które zostały już w innych bankach centralnych wypracowane w odpowiedzi na poprzedni kryzys. Obecnie według mnie tak to wygląda. Co istotne, odbiór tych działań przez inwestorów zagranicznych, banki inwestycyjne i agencje ratingowe też jest pozytywny. Moim zdaniem można się zastanawiać, czy NBP nie obniżył zbyt szybko i zbyt głęboko stóp procentowych. To potęguje ryzyko ewentualnej nadmiernej deprecjacji złotego i może mieć destabilizujący wpływ na część sektora finansowego. Na razie takich negatywnych konsekwencji nie widać, ale dalsze obniżki stóp mogłoby już przynieść więcej szkód niż korzyści.
Nie obawiasz się, że ekspansywna polityka pieniężna rozkręci inflację, która już teraz jest wysoka?
Doświadczenia z ilościowym łagodzeniem polityki pieniężnej na świecie w ostatnich kilkunastu latach sugerują, że zagrożenia inflacyjne są ograniczone. Oczywiście, teraz sytuacja jest o tyle inna, o ile doświadczamy też zaburzeń podażowych, ale dotyczy to tylko pewnych towarów i usług. Jednocześnie bardzo mocny spadek konsumpcji będzie działał w kierunku obniżenia inflacji. Spadek inflacji ograniczy utrzymywanie się podwyższonej dynamiki cen żywności. Tu zadziałają ograniczenia podażowe, czyli susza i potencjalne braki pracowników sezonowych w Polsce i innych krajach Europy. To podtrzyma inflację powyżej zera, ale wyraźnie niżej niż obecnie.
Powiedziałeś, że polityka pieniężna powinna być prowadzona z umiarem. Co to znaczy? Należy ograniczyć pewne niezwiązane z walką z kryzysem wydatki publiczne, żeby NBP mógł kupować trochę mniej obligacji?
Przy takim spadku popytu ograniczenie jakichkolwiek wydatków publicznych byłoby dyskusyjne. Na to może przyjdzie czas w późniejszej fazie tego kryzysu, jeśli będzie się on przedłużał. Na tym etapie można co najwyżej szukać jakichś nieefektywnych wydatków, które można zastąpić takimi, które miałyby większe efekty mnożnikowe.