Jak podał w poniedziałek Narodowy Bank Polski, wartość polskiego eksportu towarów zwiększyła się w lipcu (licząc w euro) o 2,7 proc. rok do roku, po zwyżce o 3 proc. w czerwcu. Wcześniej przez trzy miesiące eksport gwałtownie się kurczył, w kwietniu zmalał o niemal 30 proc. rok do roku.
Z kolei import do dziś jest pod wpływem kryzysu wywołanego przez pandemię Covid-19, ale wpływ ten słabnie. Podczas gdy w kwietniu i maju wartość importu malała o niemal 30 proc. rok do roku, to w czerwcu spadła o niespełna 11 proc. rok do roku, a w lipcu tylko o 3,9 proc.
Wynik importu wyraźnie przebił oczekiwania ekonomistów ankietowanych przez „Parkiet". Przeciętnie szacowali oni, że w lipcu import zmalał o 8,7 proc. rok do roku. Jednocześnie ekonomiści spodziewali się minimalnie mniejszego wzrostu eksportu: przeciętnie o 2,4 proc. rok do roku.
Rosnący eksport i malejący wciąż import zapewnił Polsce po raz kolejny nadwyżkę w międzynarodowej wymianie towarów. W lipcu była ona jednak mniejsza niż w poprzednich dwóch miesiącach: wyniosła niespełna 1 mld euro, po rekordowych 2,7 mld euro w czerwcu i 1,4 mld euro w maju.
Koniunktura w handlu towarowym odradza się po kryzysie szybciej niż koniunktura w międzynarodowej wymianie usług. Przychody Polski z tytułu eksportu usług były w lipcu o 7,3 proc. mniejsze niż przed rokiem. Na tle poprzednich miesięcy, gdy ten eksport malał nawet o 40 proc. rok do roku, to jednak i tak wyraźna poprawa. Import usług do Polski zmalał w lipcu o 9,4 proc. rok do roku, po zniżkach o nawet 44 proc. w apogeum pandemii.