Nieco ponad tydzień temu GUS wstępnie szacował, że indeks cen konsumpcyjnych (CPI) – główna miara inflacji w Polsce – wzrósł w grudniu o 2,3 proc. rok do roku. W piątek opublikował kolejny szacunek, w świetle którego inflacja wyniosła jednak 2,4 proc.
Nawet po rewizji grudniowy wynik pozostał wyraźnie poniżej oczekiwań ankietowanych przez „Parkiet" ekonomistów, którzy przeciętnie szacowali, że inflacja w grudniu zwolniła do 2,6 proc. Wyniku poniżej celu inflacyjnego NBP, który wynosi 2,5 proc., oczekiwało zaledwie dwóch spośród 24 uczestników ankiety.
Za wyhamowaniem inflacji w grudniu przemawiał m. in. efekt wysokiej bazy odniesienia sprzed roku. Grudzień 2019 r. był bowiem miesiącem skokowego wzrostu CPI (o 0,8 proc. wobec poprzedniego miesiąca i 3,4 proc. rok do roku). To jednak nie znaczy, że spadek inflacji był zjawiskiem o charakterze czysto statystycznym.
Jak wynika z piątkowych danych GUS, pod koniec 2020 r. wyraźnie zwolnił wzrost cen usług, który w poprzednich miesiącach konsekwentnie przyspieszał, a w listopadzie osiągnął najwyższy od 20 lat poziom 7,8 proc. W grudniu wyniósł 6,4 proc. rok do roku. Wyhamował m.in. wzrost usług telekomunikacyjnych, załamały się z kolei ceny usług transportowych (o 14,9 proc. rok do roku, po zwyżce o 2 proc. w listopadzie). To prawdopodobnie odzwierciedlenie obniżek cen biletów lotniczych w związku z ponownym wprowadzaniem ograniczeń w pasażerskim ruchu międzynarodowym.
Wolniejszy wzrost cen usług to jedna z przyczyn spadku inflacji bazowej, nie obejmującej cen energii i żywności, a przez to uchodzącej za najlepszy wskaźnik tendencji cenowych w krajowej gospodarce. Ekonomiści szacują (oficjalne dane opublikuje w poniedziałek NBP), że inflacja bazowa wyhamowała w grudniu do 3,6-3,7 proc., z 4,3 proc. w listopadzie. Tak mocno spadła poprzednio w styczniu 2014 r.