Główna stopa procentowa NBP od maja 2020 r. wynosi 0,1 proc., w porównaniu do 1,5 proc. przed wybuchem pandemii Covid-19. Ankietowani przez „Parkiet" ekonomiści jednomyślnie oceniali, że w czerwcu RPP tej stopy nie zmieni. Część z nich podkreślała jednak, że taki ruch nie byłby całkowitym zaskoczeniem. Dotyczyło to w szczególności podwyżki stopy referencyjnej NBP o 0,15 pkt proc., która miałaby zasygnalizować uczestnikom życia gospodarczego gotowość RPP do działania. O potrzebie takiej zmiany w polityce pieniężnej mówił bowiem jeden z członków Rady Łukasz Hardt.
Jednocześnie ekonomiści oczekiwali, że ze względu na ostatni wyskok inflacji, ale też poprawę perspektyw gospodarki, w porównaniu do poprzednich miesięcy zmieni się nieco wydźwięk komunikatu Rady. Część analityków uważała, że RPP zacznie sygnalizować podwyżki stóp w lipcu lub w listopadzie (to miesiące, w których Departament Analiz Ekonomicznych NBP aktualizuje swoje prognozy). Nic takiego nie nastąpiło.
W komunikacie nie ma też mowy o wygaszeniu programu skupu przez NBP na rynku wtórnym obligacji skarbowych i gwarantowanych przez Skarb Państwa. Część analityków uważała, że sygnałem takiego zamiaru NBP był drugi przetarg w maju, gdy bank centralny nie odkupił żadnych oferowanych obligacji skarbowych.
W maju, jak wstępnie oszacował GUS, wskaźnik cen konsumpcyjnych (CPI) – główna miara inflacji w Polsce – wzrósł o 4,8 proc. rok do roku, najbardziej od niemal dekady. Tymczasem NBP ma za zadanie utrzymywanie inflacji na poziomie 2,5 proc., tolerując odchylenia od tego celu o 1 pkt proc. w każdą stronę. W środowym komunikacie RPP sugeruje jednak, że inflacja wykroczyła poza to pasmo dopuszczalnych odchyleń od celu NBP tylko przejściowo, a taka sytuacja jest akceptowalna w świetle założeń polityki pieniężnej na 2021 r.