O oszczędzaniu na emeryturę mówi się dzisiaj głównie w kontekście pracowniczych planów kapitałowych. Nowy program był bardzo pozytywnie oceniany przez ekspertów, tymczasem nie zdobył jak dotąd popularności. Do PPK wszyscy pracownicy są zapisywani automatycznie, ale większość korzysta z opcji wypisania się. I tak partycypacja w programie nie sięga nawet 30 proc. Dlaczego tak się stało?
Wydaje mi się, że można to sprowadzić do swego rodzaju ogólnej niechęci do państwa. Niska partycypacja w PPK to swego rodzaju wotum nieufności obywateli wobec administracji. Cieniem na PPK kładzie się w dalszym ciągu to, co stało się z OFE. Ale warto też przyjrzeć się różnicom w partycypacji między różnymi grupami pracowników. Widać taką prawidłowość, że w największych przedsiębiorstwach stopa partycypacji przekracza 40 proc., a im mniejsze przedsiębiorstwo, tym ta stopa niższa. Najniższe stopy odnotowaliśmy jednak w instytucjach publicznych, które przystąpiły do programu w ostatnim etapie. Tam ta stopa była poniżej 20 proc. To wyraźny sygnał braku zaufania obywateli do państwa.
Teza, że fiasko PPK jest wyrazem braku zaufania do państwa, kontrastuje z wnioskami artykułu, który pan niedawno opublikował. W świetle tego artykułu poziom dobrowolnych oszczędności na emeryturę jest zbyt niski właśnie dlatego, że zanadto ufamy państwu.
Tak, ale artykuł, który napisałem wraz z Radosławem Kurachem i Pawłem Kuśmierczykiem, dotyczy innego rodzaju zaufania. W przypadku PPK chodzi o brak bardzo dosłownie rozumianego zaufania. W opinii części obywateli państwo ich oszukało, zabierając środki z OFE, więc teraz nie ufają mu jako powiernikowi oszczędności na emeryturę. My analizowaliśmy tzw. głębokie zaufanie, którego często sobie nie uświadamiamy. I ten rodzaj zaufania ma inny wpływ na decyzje dotyczące oszczędzania.