Wtorkowa sesja przyniosła mały pogrom byków. Co prawda, przez długi okres główne indeksy na warszawskiej giełdzie notowały symboliczne zmiany. Panował wręcz atmosfera wyczekiwania. Głównym punktem dnia miały być dane o inflacji w Stanach Zjednoczonych. I faktycznie były.
Dane okazały się wstrząsem dla rynków. Wypadły one powyżej oczekiwań. To oznacza, że rynek na dobre musi się już pożegnać z wizją obniżek stóp procentowych przez Fed w marcu, a pod znakiem zapytania staje nawet to, czy do takiego ruchu dojdzie w maju, tak jak ostatnio zakładano. Przedstawiciele Rezerwy Federalnej co prawda systematycznie tonują oczekiwania dotyczące pierwszej obniżki stóp, ale rynek przez długi czas nic sobie z tego nie robił. Potrzebne były dane o inflacji by sprowadzić nieco rynki na ziemię.
W przypadku GPW reakcja na dane o inflacji była dość wyraźna. WIG20 niedługo po zestawie danych z USA zaczął tracić nawet ponad 2 proc. Cofniecie, chociaż nie aż tak wyraźne, bo sięgające około 1 proc., widzieliśmy także na innych europejskich rynkach. Do schłodzenia nastrojów doszło też na Wall Street. Indeks S&P 500 po rozpoczęciu handlu tracił ponad 1 proc. i zjechał poniżej 5000 pkt. Sam WIG20 ostatecznie stracił 1,9 proc.
Czytaj więcej
Dane dotyczące inflacji w USA umocniły dolara i mocno uderzyły też w notowania złotego.
W gronie największych spółek jedynie mBank obronił się przed spadkiem. Akcje tej firmy zyskały na wartości 1 proc. Największa przecena dotknęła papiery Pepco. Zostały one przecenione o blisko 10 proc. Kolor czerwony zagościł we wtorek także w gronie średnich i małych spółek. mWIG40 spadł 1,5 proc., a sWIG80 0,8 proc.