Po tak fenomenalnej sesji jak poniedziałkowa, wydawać by się mogło, że chociaż chwilowy przystanek we wzrostach na GPW będzie na czymś naturalnym. I taki scenariusz pewnie nikogo by nie zdziwił. Byki pokazały jednak we wtorek, że nie zamierzają się zatrzymywać. Od początku dnia kupujący znów ruszyli do akcji.
Już na początku można było przecierać oczy ze zdumienia. Nie minęła godzina handlu, a WIG20 zyskiwał ponad 3 proc. i bez problemu przebił się przez poziom 2100 pkt. Tak dużego optymizmu nie udało się utrzymać w kolejnych godzinach handlu. Skala wzrostów przygasła, ale nadal dość wyraźną przewagę rynkową miał obóz byków. WIG20 co prawda w pewnym momencie zyskiwał mniej niż 1 proc., ale wejście do gry kapitału amerykańskiego rozruszało rynek i na ostatniej prostej zwyżki znów przyspieszyły. Ostatecznie WIG20 zyskał 1,9 proc. i zamknął sesję na poziomie 2118 pkt.
Tak jak w poniedziałek byliśmy europejskim prymusem. Największe rynki Starego Kontynentu nie dość, że nie dotrzymywały nam kroku, to jeszcze musiały mierzyć się ze spadkami. To samo dotyczyło indeksów na Wall Street, które rozpoczęły sesję od ruchu w dół.
We wtorek znów widzieliśmy także ponadprzeciętne obroty – wyniosły one 2,1 mld zł. Lwia część (1,9 mld zł) przypadła oczywiście na spółki wchodzące w skład WIG20. Z tego grona świetnie radziły sobie firmy związane z konsumentem. Papiery Pepco podrożały o 6,8 proc., a akcje Dino o 4,8 proc.
Optymizm rynkowy we wtorek znów udzielił się także średnim i małym spółkom. mWIG40 urósł o 2 proc., a sWIG80 o 1,1 proc. Warszawa ma więc swoje rynkowe pięć minut.