Do czwartkowej sesji krajowi inwestorzy przystępowali z niewielkimi oczekiwaniami. Po pierwsze GPW praktycznie od początku kwietnia nieustannie zniżkuje, ustanawiając kolejne rekordy serii spadkowych sesji i na razie nie widać czynników, które miałyby to odmienić. Do tego środowa sesja na Wall Street wypadła bardzo kiepsko, a w ślad za amerykańskimi indeksami traciły także giełdy w Azji. Fatalnym nastrojom na rynkach akcji towarzyszą jeszcze silniejsze spadki kryptowalut i zapewne upadek jednej z nich – luny.
Stąd od samego początku czwartkowej sesji na GPW, ale i innych europejskich giełdach, znów było czerwono. Zniżka WIG20 szybko zaczęła zbliżać się do 2 proc., a przed południem przekroczyła nawet 3 proc. Warto zauważyć, że indeks dotarł tym samym do poziomów poprzednio obserwowanych jesienią 2020 r. W kolejnych godzinach popyt starał się odzyskać równowagę i i do odrobienia wszystkich strat brakowało zaledwie 5 pkt. Kropkę nad i postawiły jednak byki, a WIG20 zakończył dzień spadkiem o 1,54 proc., tj. na poziomie 1691,6 pkt. Była to zatem dziewiątą z rzędu sesja ze zniżką indeksu dużych spółek. Do tego z 18 minionych sesji tylko jedna zakończyła się minimalnym wzrostem WIG20. Głównym powodem słabości indeksu dużych spółek były oczywiście banki. Przez dłuższy czas akcje Pekao i mBanku zniżkowały po około 6 proc. Podobnie słabe były walory Allegro. Niechęć inwestorów do banków można oczywiście powiązać z rządowymi pomysłami w sprawie ulg dla kredytobiorców. Z czasem atmosfera wokół banków poprawiła się. Do tego wspomniane Allegro zdołało zakończyć sesję nad kreską. Na koniec tabeli wskoczyły z kolei CD Projekt, KGHM oraz CCC.
WIG20 był jednym z najsłabszych indeksów w Europie, choć do końca dnia na kontynencie przeważała podaż. Sytuacji nie poprawiali Amerykanie. Na otwarciu tamtejsze indeksy zniżkowały po około 1 proc., choć kupującym szybko udało się odrobić początkowe straty.