Tuż po godzinie 15 doszło jednak do ataku podaży. "Posypały" się zlecenia sprzedaży akcji przede wszystkim KGHM i Lotosu, po tym jak rząd obwieścił, że zamierza pozbyć się do 10 proc. walorów tej pierwszej spółki i do 13 proc. drugiej. Ze względu na wagę papierów KGHM w WIG20, indeks natychmiast zanurkował.

Być może inwestorzy szybko otrząsnęliby się z szoku wywołanego pojawieniem się na horyzoncie potencjalnej podaży akcji miedziowego koncernu (tym bardziej że o planach prywatyzacyjnych mówiło się już wcześniej), lecz w ewentualnym odbiciu notowań przeszkodziło stosunkowo słabe otwarcie sesji w USA. Kiepskie nastroje amerykańskich inwestorów sprawiły, że WIG20 osunął się jeszcze bardziej i zakończył wczorajsze notowania aż 2,6 proc. pod kreską.

Serwisy informacyjne tłumaczyły spadki na początku sesji w USA niepewnością co do decyzji i komunikatu Fedu, ale tłumaczenie takie trudno byłoby uzasadnić - przecież na obniżki stóp za oceanem nie ma już miejsca, a na podwyżki jest zdecydowanie za wcześnie. Trudno także oczekiwać rewelacji po komunikacie FOMC pod wodzą Bena Bernanke - czy możemy usłyszeć coś zdecydowanie innego, niż stwierdzenie, że sytuacja gospodarcza się stabilizuje, ale na horyzoncie wciąż widać sporo zagrożeń i że Fed będzie je na bieżąco wnikliwie monitorował?

Bez względu na to widać, że nagłe ataki podaży zdarzają się na warszawskiej giełdzie w ostatnim czasie coraz częściej. Nie dalej niż dokładnie tydzień temu WIG20 osunął się równie nieoczekiwanie - o 3,3 proc. (wówczas była to reakcja, nieco przesadna, na dane makro z USA). W efekcie tych powtarzających się wyprzedaży, trend wzrostowy na rynku dużych spółek wyraźnie stracił impet. WIG20 jest ciągle na poziomie sprzed ponad dwóch tygodni. Na jego wykresie zarysowuje się na dodatek krótkoterminowa głowa z ramionami. Jeśli dziś indeks znów pójdzie w dół, przebije tym samym linię szyi tej formacji, a to będzie zapowiedzią spadku do ok. 2000 pkt.

Tradycyjnie jednak z dużą rezerwą podchodzę do sytuacji technicznej na wykresie WIG20, ponieważ moim zdaniem indeks ten jest ułomną miarą kondycji rynku akcji (nie uwzględnia dywidend, co przyczynia się do tego, że w długim terminie jego siła relatywna względem pozostałych indeksów systematycznie maleje). Wczoraj owa ułomność była szczególnie wyraźna. Podczas gdy WIG20 runął o 2,6 proc. (co by wskazywało na wręcz paniczne nastroje inwestorów), to np. mWIG40 zyskał 1,2 proc., poprawiając tegoroczne maksimum. I w tym przypadku rośnie jednak ryzyko krótkoterminowej korekty spadkowej - na wykresie świecowym indeksu "średniaków" powstała niekorzystna formacja przypominająca tzw. spadającą gwiazdę.